Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

P3: Myra vs. A.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
Nasza twórczość
/ Pojedynki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Śro 15:44, 18 Lip 2012    Temat postu: P3: Myra vs. A.

Pojedynkują się: Myra vs. A
Tytuł: dowolny
Forma: opowiadanie .
Długość: tu będzie ciężko wiec jakoś jak wyjdzie, ale tak może z 2 dajmy radę i więcej.
Temat: Chodzi o spotkanie ze śmiercią. Rozwiń jak rozumiesz. Wiesz musi sie coś stać w życiu czy coś. I ta osoba/y tego nie chciała/chiały. Walka za wszelką cenę i takie tam.
Narracja: dowolna


    Tekst I
    "Memento mori"



Przepowiadanie przyszłości jest zwykłą bujdą z prostego powodu - w całym swoim życiu możemy być stuprocentowo pewni tylko jednej rzeczy: tego, że spotkamy się ze śmiercią.
Rozejrzyj się. Kogo widzisz? Rodziców? Rodzeństwo? Przyjaciół? Sąsiadkę z na przeciwka? Powiem ci coś, chociaż doskonale o tym wiesz, a nie dopuszczasz tego do wiadomości. Oni umrą. Ja umrę. Ty umrzesz. Wszyscy umrzemy.
Możesz powiedzieć, że wiara cię uchroni, a śmierć stanie się przejściem do nowego, nieznanego dotąd świata. Mylisz się. Pewnie masz nadzieję, że pójdziesz do Nieba. I pójdziesz, ale nie w tym sensie. Wszyscy żyjemy w Piekle, a ucieczka z niego, świat bez kłótni, wrogów i wojen będzie Niebem. Nie będziesz nic czuć, po prostu umrzesz, a twoje ciało rozłoży się w grobie. Spenetrują je chordy robaków, czekające na pożywny posiłek.
Urodziliśmy się z oczywistej przyczyny, niezależnie od tego, co szykuje dla nas przeznaczenie: by skonać.
Śmiejesz się, jesteś szczęśliwy, wchodzisz na ulicę, a rozpędzony samochód zmienia cię w miazgę. Kierowca nawet nie odwraca się, nie interesują go wszystkie twoje plany życiowe i marzenia, jakie dotychczas miałeś, a które teraz legły w gruzach. Czemu? BO NIE ŻYJESZ.
Życie w jakiejkolwiek chwili może się skończyć - każdy dzień to ogniwo długiego łańcucha, który nagle się przerwie.
Nie brałam tego wszystkiego na poważnie, aż do chwili... kiedy umarłam.

***

Jechałam drogą przez skaliste zbocze. Ten szlak mógłby wydawać się trudny, ale nie dla mnie: miałam dwadzieścia dwa lata, a mieszkałam w Hant od piątego roku życia. Jeździłam tamtędy od szóstego, po tym jak nauczyłam się dobrze prowadzić rower, od czternastego na skuterze, a szesnastego samochodem, gdy zdobyłam cząstkowe prawo jazdy. Nigdy nie czułam z tego powodu strachu.
Było niesamowicie gorąco akurat w dzień, gdy padła mi klimatyzacja. Odsunęłam wszystkie okna, co pomogło w niewielkim stopniu. Czułam zapach własnego potu. Snickers wyślizgnął mi się z ręki i upadł obok jednego z pedałów.
Zaklęłam pod nosem. Nie zjadłam śniadania, a batonik kupiony na pobliskiej stacji benzynowej miał się zaraz roztopić, jeśli bym go nie podniosła.
Westchnęłam, słysząc burczenie w brzuchu. Przejechałam jeden z bardziej niebezpiecznych zakrętów, a gdy znalazłam się na prostej drodze i upewniłam się, że z żadnej strony nic nie jedzie, schyliłam się po baton.
Kilka sekund później usłyszałam przeciągły pisk, a potem własny krzyk.

***

Miałam dziwne sny, jeszcze bardziej nielogiczne niż zazwyczaj. Jeden szybko przechodził w drugi, a gdy robiły się w miarę spójne, wydawały rozbijać się na małe kawałeczki niczym szkło.
Otworzyłam oczy. Nie miałam pojęcia przez jak długi czas byłam nieprzytomna, choć wydawało mi się, że minęło co najmniej kilkanaście godzin. Spojrzałam na zegarek. Tarcza całkowicie się rozbiła, ale wskazówki nadal się poruszały.
Prawie dwie godziny od wypadku.
Znajdowałam się gdzieś w dolinie - otaczał mnie piasek i nagie skały. Nigdzie nie widziałam samochodu, więc pewnie się z niego wyczołgałam, ale tego nie pamiętam.
Szybko zbadałam stan swojego ciała. Nie mogłam poruszyć lewą nogą, ból w prawej ręce nasilał się przy choćby skinieniu palcem, a z czoła płynęło sporo krwi. Przebudziłam się z lewą dłonią przyciśniętą do głowy - między palcami przelewała mi się krew.
Zaschło mi w ustach, a kropelki potu nie przestawały pokrywać mojego ciała. Oblizałam usta, ale na nie wiele się to zdało. Powieki z każdą chwilą coraz bardziej mi ciążyły. Bałam się, że gdy opadną już nigdy ich nie otworzę.
Załkałam, zamykając oczy.

***

Wydawało mi się, ze jestem w lodowej krainie. W jednej chwili przeniosło mnie tam z palącej zarem pustyni. Platki śniegu spadały i roztapiały się na mojej skórze, jednak nie były zimne. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, ze to nie roztopiony śnieg, ale pot. Mrugnęłam, a śnieg stal się znowu śniegiem.
Nagle obraz rozbił się, a jego miejsce zastąpiła czerń. Nieprzenikniona, bezkresna ciemność. W pierwszej chwili myślałam, że oślepłam albo umarłam. Unosiłam się w niebycie przez jakiś czas, kiedy w końcu gdzieś w oddali zamigotało światło.
To takie oklepane, pomyślałam w przebłysku świadomości.
Światło okropnie mnie raziło, oczy zbyt mocno przystosowały się do ciemności. Przesunęłam się bliżej iskry - ból zelżał. Kolejne "kroki", a ciężar cierpienia stopniowo ze mnie spadał. Przy promieniu, obrażenia z wypadku całkowicie zniknęły. Uśmiechnęłam się szeroko.
Dopiero chwile później zdałam sobie sprawę, że umieram. Jeśli pójdę dalej, nigdy nie zobaczę przyjaciół... rodziny... Nie przeżyłam do końca swojego życia, na litość boska! Czekało na mnie tyle rzeczy, których jeszcze nie próbowałam!...
Co mnie czekało po śmierci? Co do tego nie miałam żadnej pewności, nikt nie miał. Po prostu umrę i... nie będzie mnie.
Cofnęłam się, a ból powrócił ze zdwojoną siłą. Zachwiałam się w niebycie, jeśli to w ogóle było możliwe.
Krok w stronę gehenny czy wolności?
Chciałam walczyć i nie poddawać się, a jednocześnie wreszcie poczuć ulgę. Całe moje życie... przyszłość... nigdy nie traktowałam smierci jako realnej rzeczy, która może mnie spotkać. Ta świadomość była zbyt przytłaczająca.
Żyć.
ŻYĆ.
ŻYĆ!
Koncentrowałam się tylko na tym, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca.
Spojrzałam w stronę iskry i dopiero wtedy zobaczyłam, że w rzeczywistości, to nie było światło, a gigantyczna czaszka z pustymi oczodołami tak biała aż rozświetlała ciemność.
Kostucha wyciągnęła do mnie kościste dłonie, przynosząc oczekiwaną ulgę, a głęboki oddech, który wzięłam był moim ostatnim.



    Tekst 2
    „Nawet jeśli nic już nie ma, będę was kochać”


Siedzę pod drzewem z butelką w dłoni. Wiem, że to koniec. Nie ma innego wyjścia. Żyłem z tym dwa lata. Tyle minęło od wypadku. Początku mojego końca.
Równo siedemset trzydzieści dni temu jechałem do pracy samochodem. W połowie drogi oślepiło mnie światło. Tępy dźwięk klaksonu i biel. Czułem, jak w coś uderzyłem. To wszystko, co pamiętam z tamtych wydarzeń.
Obudziłem, a raczej „obudziłem” w jakimś pomieszczeniu. Na początku obudziło mnie ostre światło, później pojawiały się kształty. Byłem w miejscu, które doskonale znałem. Ale. Jedno wielkie „ale”, ten dom był spalony. Ogień zjadł go doszczętnie, razem z moją przyjaciółką... małą Juliette.
Pamiętam, jak wtedy cierpiałem. Była najbliższą mi osobą. Robiliśmy wszystko razem. Chodziliśmy na spacery, śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Pewnego dnia, kiedy jej rodzice byli poza miejscowością, dom zaczął płonąć. Ona spała, niczego nie świadoma. Spłonęła razem ze wszystkim. To chyba dobra śmierć. O ile się nie obudziła. Jej rodzice wrócili nad ranem, powiadomieni o całym zajściu. Matka płakała, a ojciec starał nie okazywać emocji, ale po jego poliku spłynęła jedna łza. Stracili jedyne dziecko. Sam nie pamiętam dokładnie tamtego okresu. Wielki ból, cierpienie i pytanie „dlaczego?”. Tak było w moim przypadku. Ludzie mówili, łączyli się w fałszywym bólu, składali kondolencje. Ci, którzy nie powiedzieli nic, byli bardziej prawdziwi. Przez następne lata codziennie byłem na cmentarzu. Modliłem się za nią, przynosiłem kwiaty, myślałem albo po prostu milczałem. Już wtedy śmierć pokazała mi, że może wszystko. Zabrać każdego, bez skrupułów, w każdym momencie, kogo chce.
Ale wróćmy do tego, gdzie się znajdowałem. Tak, to był jej dom. Nic nie zostało naruszane. Wszystko stało, jak dzień przed pożarem. Spojrzałem na nasze zdjęcie w czerwonej ramce. Oboje byliśmy roześmiani. Prawie jak co dzień, kiedy żyła. Po jej śmierci trudno było mi się uśmiechać. Ale. Wyjechałem, czas goił rany. Rozejrzałem się dalej po pokoju. Sofa, szafki, książki, wszystko to samo. W mojej głowie pojawiały się myśli o mniej więcej takiej tematyce: „jak to możliwe?”. Po chwili pojawiła się Juliette, mojemu zdziwieniu nie było końca. Pytałem, jak to możliwe, ale ona poprosiła, bym usiadł. Wyjaśniła mi wszystko. I to nie było normalne! To, co zaraz napiszę, nie jest majaczeniem. Ona była śmiercią. Wyjaśniła mi wszystko: byłem w śpiączce, stan umierający. Ja nie dopuszczałem do siebie tej wiadomości. Miłem po co żyć. Żona, dwójka dzieci, rodzina, przyjaciele. To właśnie ta chęć życia mnie zabiła.
Zaproponowała mi grę o moje życie. Dokładnie pamiętam co powiedziała: „Zagramy. Stawką jest twoje życie. Wygrywasz - dożywasz późnej starości. Przegrywasz – umierasz. Proste? Wiem. Zaczynajmy.” Wtedy wyszła z pokoju i przyniosła szachy. Zaczęła rozstawiać pionki. Julie zawsze lubiła tę grę. Dopiero po chwili od ustawienia zauważyłem, że pionki nie są normalne. To ludzie. Królową była moja żona, dwie wieże córkami, król mną, gońce to rodzice, a konie przyjaciółmi, natomiast pionki ludźmi, których lubiłem, szanowałem, również mi bliscy.
Gra się rozpoczęła. Rozpoczęła śmierć, na początku szło jej słabo, później coraz lepiej i lepiej. Zabierała moje pionki. Ja jej zwykłych figur miałem mało. Już zniszczyła wszystkich, który stali w jednym rzędzie razem ze mną, kilku przede mną również. Wtedy nie wiedziałem, dlaczego utożsamiłem się z królem, powód był prosty… W grze przegrywałem, jednak udało mi się doprowadzić dwa pionki do przedziwnej strony szachownicy. To zapewniło mi zwycięstwo. Śmierć przegrała, wygrałem.
To nie było dobre posuniecie. Żyłem, ale gdybym wiedział co mnie tutaj czeka, wolałbym umrzeć. Ona wiedziała, co robi. Ocknąłem się w szpitalu, nikogo przy mnie nie było. Miałem igły powbijane w żyły i kable podłączone do klatki piersiowej. Chciałem zapytać jak tu się znalazłem, ale to było głupie pytanie. Wiedziałem wszystko. Udało wygrać mi się życie. Cudowne dla każdego, kto chciał żyć, a ja chciałem. Teraz już nie chcę. Nie po tym, czego się dowiedziałem. Przez dwa tygodnie byłem na obserwacji, lekarze dziwili się, dlaczego żyję. W końcu tir wjechał na mój pas, a ja skręciłem w prawo – uderzyłem w lewo, z auta nic nie zostało. Ze mnie też nie powinno. Nikt mnie nie odwiedził. Wtedy myślałem „naprawdę dziwne, może im nie pozwolili”. Czekałem na moment wypisu. Chciałem zobaczyć swoich bliskich.
Ze szpitala odebrał mnie dalszy przyjaciel. Od razu skojarzyłem fakty - on był jednym z pionków, które doszły na drugi koniec szachownicy. Cieszył się, że żyję. Ja też, wtedy. Zawiózł mnie do domu, Było pusto, on był dziwnie podenerwowany, zapytałem, o co chodzi. Wtedy dotarła do mnie prawda. Straszna prawda. Moja żona nie żyła, dzieci, rodzice, bliscy i dalsi przyjaciele również. Nie chciałem wierzyć, stałem w progu jak słup. Wiedziałem, że to nie mogło się wydarzyć, a jednak. Nazajutrz musiałem załatwić wszystkie formalności związane z pogrzebem. Nie chciałem w to wierzyć, nie chciałem o tym myśleć. Ale zderzyłem się z rzeczywistością. Zobaczyłem ich ciała. Pogrzeb był skromny, alejka trumien, najbliżsi. Znów nie zważałem na puste słowa. Było to zupełnie jak słowa kierowane do rodziców Juliette. Słuchałem, ale wiedziałem, że prawie większość nic nie znaczyła. Przeżywałem osobista tragedię, właściwie ona się nie skończyła.
Przez miesiąc moje życie ograniczało się do siedzenia przed naszym zdjęciem na kanapie i chodzeniem na cmentarz. Myślałem, aż w końcu zrozumiałem. Żyję dzięki życiu moich najbliższych. Przeżyła tylko dwójka – dwa pionki, którym udało się stać hetmanami. Zabiłem ich. Śmierć ich zabrała. Figurki to byli oni. Realni. Powiedzieli mi, że zgony nastąpiły niedługo po sobie. Żona i dzieci – wypadek samochodowy, rodzice – zawał, przyjaciele- równie szybka śmierć. To była moja wina. Zrozumiałem to.
Po miesiącu wolnego chciałem je jeszcze przedłużyć, ale zrozumiałem, że to nic nie da. Musiałem udawać, że jest dobrze. Wracałem do domu i zazwyczaj włączałem telewizor. Chciałem, by ktoś mówił, to zagłuszało moją samotność. Przestałem się przejmować ogrodem i myciem okien. Czasem ktoś mnie odwiedził czy zaprosił. Starałem się udawać normalnego. Ale i tak ciągle cierpiałem. Podsumowując - nie robiłem nic przez dwa lata.
A teraz wylądowałem tu, w tym samym lesie. Z butelką w dłoni, patrząc na zawiązaną na gałęzi linę. Paradoks, nie? Zaraz umrę, a jeszcze tak niedawno walczyłem o życie. To ja zabiłem wszystkich.
Moja śmierć była ciemnowłosą dziewczynką o imieniu Juilette. Ale wydaje mi się, że każdy z nas zobaczy ja inaczej. Ona jest po prostu kimś kogo kochamy, a ta osoba odeszła. Nie da się przestać kochać. Miłość trwa, to ona przejdzie przez granicę. Może spotkam tam wszystkich, których zabiłem. Chcę ich spotkać i przeprosić. To chyba jedyne, co mi pozostało.
A teraz zwrócę się do ciebie. Kimkolwiek jesteś. Zapewne znajdziesz mnie pierwszego i zeszyt, w którym jest spisana krótka historia mojego życia. To my znajdujemy wisielców i zgłaszamy na policję. Przeczytaj ją i nie oddawaj jej, nie publikuj. Myślisz, że to majaczenie? To prawda, może w nią uwierzysz, może nie. Ja wiem, co czułem i przeżyłem. Chcę ci tylko przekazać, że przed śmiercią nie da się uciec. Ona nas znajdzie, wcześniej czy później. Swoją chęcią życia zabiłem trzynaście osób. Najbliższych. Czasem trzeba zrozumieć, że nie ma ucieczki. Śmierć jest jedynym wyjściem, nawet jeśli pragnęlibyśmy życia nie wiadomo jak. Ja tak postąpiłem. I kogo znajdujesz? Trupa. Pamiętaj, trzeba żyć pełnią życia. Tak jakby każdy dzień miałby być twoim ostatnim. Nie wiesz, czy jutro się obudzisz.
Teraz ja zapisuję już ostatnie słowa swojego życia. Dopijam alkohol z butelki. Teraz on nawet nie działa. Nie upijesz się. Będziesz pamiętać o tym cholernym świecie. Zaraz zawisnę na drzewie z zeszytem w ręce. Może znów spotkam Julie, teraz pewnie będzie się śmiać. Nie wiem. Umrę. Zabraknie mi powietrza. Lina zacieśni się na szyi. To będzie mój koniec. To dla mnie jedyne dobre rozwiązanie. Nie zapomnę, ale nie będę żyć. Życie nie jest łatwe. Niektórzy mówią, ze śmierć jest łatwa. Może, natomiast cierpienie, ból i strata trudniejsze niż wszystko. Ja poznałem te uczucia. Towarzyszyły mi. Przez długi czas
Ten moment jest blisko. Chcę podziękować. Za wszystko, co dostałem. Za życie. Za zdrowie. Za dzieci. Za żonę. Za rodziców. Za przyjaciół. Za dostatek. Za wszystko, dziękuję.

Kochający mąż i ojciec żegna.
Nawet jeśli nic już nie ma, będę was kochać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wildness
Christelle Whitemore, III kreski



Dołączył: 03 Maj 2012
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gniezno

PostWysłany: Śro 17:49, 18 Lip 2012    Temat postu:

STYL:
T1 - 1,5
T2 - 0,5

Tekst pierwszy mnie zachwycił. *.* Bogate słownictwo, świetne opisy, no i początek mnie powalił na kolana. Natomiast w drugim denerwowały mnie zbyt krótkie zdania oraz powtórzenia, które zdarzały się parę razy.

ZGODNOŚĆ Z TEMATEM:
T1 - 1,5
T2 - 1,5

Oba teksty, jak najbardziej zgadzają się z tematem. Był powód, walka, no i wkońcu spotkanie ze śmiercią.

FABUŁA:
T1 - 1,2
T2 - 0,8

Jak już wspomniałam zachwycił mnie początek pierwszego tekstu. Końcówka też była genialna. Autor/ka miał/a świetny pomysł na to opowiadanie. Tekst drugi nie był zły, ale jak dla mnie autor/ka opisał/a za dużo wątków, przez co tekst stał się nieco chaotyczny.

BŁĘDY:
T1 - 1
T2 - 0

Pierwszy tekst napisany bezbłędnie, natomiast w drugim zdarzały się powtórzenia, które nie powinny znaleźć się w żadnym opowiadaniu.

DODATKOWO:
T1 - 0,5
T2 - 0,5

Rozłożyłam ten punkt na pół, gdyż i w jednym i w drugim tekście coś mi się spodobało. Pierwszy za początek, który jest wspaniały, natomiast drugi za tytuł, który nie powiem, trochę mnie wzruszył i fragment z pionkami. Ciekawa sprawa...

CAŁOŚĆ:

T1 - 1,5
T2 - 0,5

Mimo tego, iż oba teksty były naprawdę dobre to bardziej spodobał mi się tekst pierwszy. Świetny początek, wzruszająca końcówka, puenta, doskonale opisane emocje bohaterki. Autor/ka drugiego tekstu powinien/powinna popracować nad budową i rozwinięciem zdań. Według mnie były za krótkie, przez co źle czytało się całość. Myślę, że wiem, który tekst został napisany przez którego autora, ale nie oceniałam tego pod tym kątem.

PUNKTY (razem):
T1 - 7,2
T2 - 3,8


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Johnatan Yashimoto, III kreski



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:21, 18 Lip 2012    Temat postu:

Styl
I - 1,25
II - 0,75

Stanowczo pierwszy tekst był napisany lepiej pod względem stylistycznym. I to jemu przeznaczam większość punktów. I choć to drugi tekst mnie naprawdę wzruszył, jednak styl nie był już taki dobry.

Zgodność z tematem:
I - 1,25
II - 1,75

Walka za wszelką cenę, moim zdaniem, była bardziej zaznaczona w drugim tekście. Reszta była w obu tekstach dość równomiernie rozłożona.

Fabuła:
I - 0,5
II - 1,5

Fabuła drugiego tekstu bardziej mi się podobała. W pierwszym tekście postać wydała się nie mieć historii, a fabuła kręciła się wokół jej śmierci, podczas gdy w drugim oprócz tego poznajemy także jego przeszłość, rodzinę, etc.

Błędy:
I - 1
II - 0

Pierwszy tekst miał parę zdań, które dość nieskładnie brzmiały, ale to drugi tekst bił na głowę w ilości błędów.

Dodatkowo:
I - 0
II - 1

Drugi tekst - byłam bliska płaczu przy końcówce. Pierwszy mnie troszkę nudził.

Całość:
I - 0,75
II - 1,25

Pierwszy tekst jest stanowczo dla osób, które bardziej wolą zachwycać się pięknymi słowami oraz tekstem. Oczywiście cenię sobie takich ludzi, ale ja do nich nie należę. Dlatego też bardziej podobał mi się drugi tekst - fabuła, całkiem ciekawa postać, ciekawie opisana końcówka i oczywiście Juliette - osoba, która jest moim zdaniem najciekawszym elementem tekstu. Czy była to prawdziwa Julie, czy może Kostucha pod jej przebraniem?

PUNKTY:
I - 4,75
II - 6,25


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicky
Patricia A. Moore, II kreski



Dołączył: 08 Lip 2012
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Świnoujście

PostWysłany: Śro 21:45, 18 Lip 2012    Temat postu:

Styl:
T1: 1,25
T2: 0,75

W tekście pierwszym wszystko jest ładniej napisane. W drugim też, ale jest tego mniej.

Zgodnosc z tematem:
T1 - 1,5
T2 - 1,5

W obu tekstach wszystko jest okej.

Fabula:
T1 - 0,25
T2 - 1,75

W drugim tekście wszystko jest bardziej wciągające. Mimo, że ktrótkie to ciekawe ; >

Bledy:
T1 - 0,5
T2 - 0,5

Żadnych błędów nie widzę.

Dodatkowo:
T1 - 0
T2 - 1

Można by było powiedzieć, ze drugi tekst bardziej przypadł mi do gustu.

Calosc:
T1 - 1
T2 - 1

Dwa teksty są świetnie, myślę,że drugi tekst należy do A. : )

Razem:

T1 - 4,5
T2 - 6,5


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vicky dnia Śro 21:47, 18 Lip 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:11, 18 Lip 2012    Temat postu:

STYL:
T1 - 1,5
T2 - 0,5

Oba mają dobry styl, ale w drugim było trochę powtórzeń, które mnie denerwowały. I parę za krótkich zdań. Kilka też jakoś mi nie spasowało merytorycznie.

ZGODNOŚĆ Z TEMATEM:
T1 - 1,5
T2 - 1,5

Oba teksty się zgadzają. Jest śmierć, jest rozpaczliwa walka. Wszystko jak najbardziej w porządku.

FABUŁA:
T1 - 1,1
T2 - 0,9

W drugim dałam mniej punktów z tego względu, że tekst jest w niektórych momentach nieco chaotyczny, niestety.

BŁĘDY:
T1 - 0,5
T2 - 0,5

Raczej nie ma błędów.

DODATKOWO:
T1 - 0,5
T2 - 0,5

Dałam po połowie, ponieważ w każdym coś mi się podobało: w pierwszym piękny początek, w drugim motyw szachów - genialne!

CAŁOŚĆ:

T1 - 1,5
T2 - 0,5

Uważam pierwszy za bardziej wzruszający i w ogóle.

PUNKTY (razem):
T1 - 6,6
T2 - 4,4

Wyszło, że T1 oceniam wyżej, chcę jednak podkreślić, że równie bardzo urzekł mnie T2, a motyw szachów uważam za genialne posunięcie.
Ukłony w stronę obu autorów (m.in. za tytuły, oba są świetne!).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Pią 22:41, 20 Lip 2012    Temat postu:

Styl:
T1 - 1,5
T2 - 0,5

Jak już wspominano w tekście pierwszym były lepsze opisy, emocje no i powalający początek. W drugim często były powtórzenia, krótkie zdania, ale źle nie było.

Zgodność z tematem:
T1 - 1,5
T2 - 1,5

Zwykłe rozstawienie. Pół na pół iż zgodnie można powiedzieć, że zgadzają się z tematem.

Fabuła:
T1 - 0,75
T2 - 1,25

Oby dwie fabuły były świetne, ale w drugim była lepiej opisana ta walka o przetrwanie i motyw z szachami. Jednak pierwszy tekst nie jest w niczym gorszy.

Błędy:
T1 - 1
T2 - 0

Pierwszy miał dwa małe błędy. Drugi za to miał więcej błędów i za to tyle odjęłam.

Dodatkowo:
T1 - 0,25
T2 - 0,75

Pierwszy był genialny z powalającym początkiem, ale to drugi wymiatał w tym opisie, walce, grze itd.

Całość:
T1 - 1,5
T2 - 0,5

Cóż, oby dwa teksty były świetne. Drobne błędy zawsze COŚ nadrabiało w tekstach. Jednak bardziej spodobał mi się tekst pierwszy, chociaż tekst drugi był świetny dzięki temu szachowemu motywowi.

Razem:
T1 - 6,5
T2 - 4,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Sob 13:43, 21 Lip 2012    Temat postu:

Styl:
T1 - 1,25
T2 - 0,75

Zdecydowanie w pierwszym tekście styl był o wiele lepszy, co nie znaczy że ten w tekście drugim jakiś bardzo zły. Po prostu pierwszy zawierał bogatsze słownictwo, przez co milej się go czytało.

Zgodność z tematem:
T1 - 1,5
T2 - 1,5

Było spotkanie ze śmiercią? Było. Była walka? Była w obu tekstach.

Fabuła:
T1 - 0,5
T2 - 1,5

Fabuła drugiego tekstu o wiele bardziej mi się podobała, ponadto była bardziej rozwinięta niż ta w pierwszym.

Błędy:
T1 - 0,8
T2 - 0,2

W tekście drugim na oczy rzuciło mi się na oczy więcej błędów, choć zwykle staram się ich nie zauważać. Laughing

Dodatkowo:
T1 - 0
T2 - 1

Dodatkowy punkt przydzieliłam drugiemu tekstowi. Za szachy.

Całość:
T1 - 0,5
T2 - 1,5

Uhh, najłatwiej by było, gdybym po prostu przepisała wypowiedź Chihiro, ale wysilę swój mózg. Urzekła mnie historia w drugim tekście, była rozbudowana i wcale nie chaotyczna. Na dodatek dochodzi genialny pomysł z szachami, który bardzo mi się podobał.

Punkty razem:
T1 - 4,55
T2 - 6,45


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
Nasza twórczość
/ Pojedynki
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin