Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Pią 23:42, 04 Maj 2012    Temat postu:

[GT] Dzień 1 (1 lipca), ranek
- Kage! Wstawaj leniu!
14-letni brunet japońskiego pochodzenia ciężko dźwignął się z kanapy gromiąc wzrokiem młodszą siostrę nachylającą się nad nim. Przeklął siarczyście gdy na jego twarz padły pierwsze promienie słońca.
Co za idiota powiedział że światło słoneczne jest nieszkodliwe?
Podrapał się po piersi, uświadamiając sobie że ma na sobie podarty podkoszulek.
- Amai? Yuki to widział? - zapytał obojętnie siostry. Tamta wzruszyła ramionami, jednocześnie potrząsając głową pełną kasztanowych włosów. - Po co mnie obudziłaś?
Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę.
- A jak myślisz? Przyszła ta twoja banda i męczy mnie od pół godziny. - wycedziła Amai spoglądając oskarżycielsko na brata. - A tak w ogóle: zamierzasz co noc spać na kanapie?
Chłopak wymierzył jej pstryczka w czoło i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Następnie wyszedł na dwór gdzie czekała 10-osobowa banda.
To posunięcie nie należało do najlepszych, gdyż już po chwili Kage usłyszał cichy chichot jednego z rówieśników.
Szybko odnalazłszy wesołka ostudził jego zapał kopniakiem w twarz.
- Z czego rżysz baranie? - zapytał przed powrotem do mieszkania.
Gdy ponownie wyszedł na ulicę, był ubrany w białą koszulkę i czarne spodenki.
- Co tam Kage? Jak po imprezie? - zapytał jeden z starszych chłopaków, 18-letni Dean Milton. - Masz kaca?
- Pierońskiego. - wycedził przez zęby spoglądając kątem oka na siostrę zamykająca drzwi na klucz. - Gdzie ty się wybierasz?
Tamta posłała mu przeciągłe spojrzenie.
- Skoro brat pojechał do pracy doszłam do wniosku, że zobaczę w akcji gang jankesów.
- Jankesów? - zapytał jeden z nich spoglądając na dziewczynę z mina idioty.
- W Japonii termin "jankes" odnosi się do młodocianego chuligana. - wyjaśnił Kage, jednocześnie gromiąc siostrę wzrokiem. Tamta uśmiechnęła się niewinnie co jej brat skwitował żałosnym westchnieniem. - Ma ktoś może fajki? Zakurzyłbym.
Wyjął papierosa z podanej paczki i już miał ją zwrócić właścicielowi, gdy ten zniknął.
Kage otworzył szeroko usta i niemalże wypuścił z niech papierosa, gdyby nie zyjś okrzyk zaskoczenia. Zacisnął zęby rozglądając się wokoło. Z dwunastoosobowej grupy pozostał on, jego siostra Amai oraz najlepszy przyjaciel Luke West. Razem trzy osoby.
Luke zaniósł się histerycznym śmiechem, a Amai posłała bratu zaniepokojone spojrzenie. Chłopak nic sobie z niego nie robiąc rozejrzał się po okolicy.
Jeszcze przed chwilą było tu pełno ludzi a droga była pełna samochodów. Teraz wszystko zagłuszało wycie alarmów, co nie uspokajało wielu dzieciaków rozglądających się za swoimi opiekunami czy kimś odpowiedzialnym.
Kage ignorując siostrę ciągnącą go za koszulkę, wyjął telefon i wykręcił numer 112.
- Brak zasięgu. - usłyszał odpowiedź.
Od kiedy to do 112 potrzebny jest zasięg?
Powoli schował telefon i zaciągnął się papierosem.
- Kage? - spojrzał na siostrę,która kurczowo trzymała go za ramię.
- O co znowu chodzi? - zapytał, jednocześnie policzkując Luke'a. - 112 nie odbiera i zniknęli wszyscy dorośli.
Podeszli do jednego z samochodów w którym Usagi dostrzegł paczkę papierosów.
- To co robimy? - zapytał West spoglądając na przyjaciela. Kage wyjął z auta paczkę L&M'ów i zapalił jednego wzdychając. Stali za nim spoglądając na jego plecy.
- A pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę? - odpowiedział pytaniem brunet. Nie mogli dostrzec nikłego uśmiechu który zagościł na jego twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:57, 04 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), ranek

Siedział dalej na ławce. Cała sytuacja była niepokojąca. Schował książkę, jednak nie miał ochoty się nigdzie ruszać. Wyjął szkicownik. Był dobry w zapamiętywaniu szczegółów. Przypomniał sobie młoda kobietę, właściwe jej oczy i lekko falowane włosy. Rysował i rysował. Dzieciaki zaczynały wpadać w niepokój, histerię. Szczególnie te młodsze, strasz chciały wyjść na dorosłych, jednak nie byli tacy. Każdy nie wiedział o co chodzi.
Spojrzenie na rysunku jak i w rzeczywistości było wesołe i realne. A teraz już jej nie ma.
Dlaczego jej nie ma?
To wszystko było obce, nierealne. Jeden wielki żart.
Co się stanie jeśli on się nie skończy?
Przewrócił kolejną stronę. Przypomniał sobie rok szkolny. Nową dziewczynę, jej oczy.
Effy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Pią 23:58, 04 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, (1 lipca), około 11.
- To wszystko to jakiś absurd- westchnęła Lacie po raz kolejny. - W moich wyobrażeniach zostawałam sama na świecie, by posprzątać ziemię. Tak by ludzie mogli na niej żyć, nie bojąc się żadnych zanieczyszceń i...
Urwała, usłyszawszy szczekanie. Przełknęła ślinę i uspokoiła się w myślach. Nie po to rodzice wysłali ją na terapię, by miała teraz niepotrzebnie wpadać w panikę.
Szła na końcu, za Effy, Hayley i Sophie, trzymając za rękę Rosemary.
Tak jak myślały, w parku także nie było żadnych dorosłych. Były za to wózki z dzieciakami.
- Ktoś będzie musiał się tym potem zająć.
Lacie kiwnęła głową.
- Ale czy komukolwiek będzie się chciało?
Poszły alejką dalej, tymczasem Lacie wyciągnęła telefon i wybrała numer na policję.
- Tak, jak myślałam. Brak dorosłych, telewizji, internetu...
- Świetnie - jęknęła rudowłosa Hayley - Co teraz będzie?
- Apokalipsa!- wrzasnęła Lacie i podeszła do chłopaka siedzącego na ławce.
Uderzyła go wierzchem dłoni w głowę.
- Ej ty. Żyjesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:07, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), ranek

- Co do cholery?! – odwrócił się w stronę dziewczyny– Nie, siedzę i czekam na śmierć – urwał. – Czy to ty? Zawsze myślałem, ze będziesz w czarnej pelerynie i z kosą. Być może to tylko płytkie ludzkie wyobrażenia – widocznie zadrwił sobie z dziewczyny. Nie przepadał gdy ktoś go odrywał od jego zajęć. Lubił robić to co robi. Wrócił do dalszego rysowania oczu Effy. Nie zauważył jej, jednak wiedział, ze dziewczyna odpowie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A. dnia Sob 0:08, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Johnatan Yashimoto, III kreski



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:09, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 VII), ranek

- Tato! - zawołała Desiree, kiedy poczuła, że coś dotyka jej ręki. Ale nie... To był tylko Dog.
Pies zamiauczał przekrzywiając mordkę i opuszczając uszy ku ziemi. Patrzył na nią tak szczenięcymi oczami, że poczuła się jak topniejąca kostka masła. No jakby nie mogła zareagować na te oczy? Wiedziała czego chce pies. Do parku.
- A co z tatą? - spytała się psa. Pies potrząsnał głową jakby zrozumiał.
Desiree rozejrzała się wokoło. Czyżby jej się wydawało czy rzeczywiście na ulicy było mniej ludzi niż przedtem? I teraz były tylko dzieci...
- Cholera - przeklęła cicho i wyciągnęła z plecaka komórkę. Wcisnęła przycisk szybkiego wybierania. Dzwoniła do Morty'ego, swojego brata. Nic. Brak sygnału..
- Pewnie jest u jakiegoś kolegi u którego jest słaby zasięg - powiedziała do psa, chociaż sama do końca w to nie wierzyła. Przecież dorośli nie mogli od tak zniknąć. Nie... Nawet nie dorośli. Jej brat miał przecież dopiero szesnaście lat!
- Idziemy do parku - zdecydowała. Na wszelki wypadek wyjęła z plecaka nóż i włożyła go za pas. Zniknęli dorośli. Nie wiadomo co jeszcze mogło się zdarzyć.
Ruszyła do parku. Byli niedaleko. Dog biegł cały czas wiernie przy jej nodze. Megan nie poruszała się w jej kapturze. Czyżby nawet ona się zaniepokoiła?
Wreszcie stanęła w bramie parku. Zrobiła parę kroków naprzód. Szukała wzrokiem kogoś znajomego, kogoś kto mógłby wytłumaczyć co się stało. W parku rzeczywiście było parę osób. Niektóre z nich wyglądały na spanikowane. A spanikowani ludzie bywali niebezpieczni... Wyjęła zza paska nóż i chwyciła go w prawą dłoń, lewą ściskając smycz Doga. Od razu poczuła się pewniej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chihiro dnia Sob 0:09, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Sob 0:26, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, przedpołudnie.
Lacie zrobiła oryginalnego facepalma. Ten typek od razu jej się nie spodobał.
- Wspaniale. A nie interesuje cię np. Dobro tych biednych niemowlaków? - zapytała, nie sądząc że dostanie inną odpowiedź niż nie.
- Nie.
"Coś takiego. Tak, na pewno trzeba je uratować, bo są od niego o wiele inteligentniejsze."
- Głupiś. Tak trudno zrobić coś dobrego?
- Sama to zrób - odparł, nie unosząc głowy.
- Poza tym tylko bachory mają takie wyobrażenia o śmierci. - parsknęła Lacie. - Sama się tym zajmę.
- A któż ci broni? - odparł drwiąco chłopak.
- No tak. Najlepiej zignorować wszystko.
Spojrzała na dziewczyny.
- Wy też zamierzacie to wszystko tak sobie zostawić? Sophie? Effy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:29, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, przedpołudnie.

"EFFY?!"
Nerwowo zamknął notes, było jednak za późno widziała rysunek. Dan schował notes do torby. Dobrze wiedział, ze Effy i tak to skomentuje.
- Matko Tereso, jakie masz plany? Chcesz zbawić cały świat? Tylko miło by było gdybyś wyjaśniła co tutaj się dzieje.
Czuł, że nie jest w najlepszym humorze. Nie chciał by sytuacja z przed kilkunastu miesięcy się powtórzyła. Dan wiedział, ze nie jest do końca normalny. Nie odżyłowywał na niego w żaden sposób prąd. Potrafił nim sterować. Nie wiedział czy to nie jest iluzja. Teraz nie mógł się nad tym zastanawiać.

Miau by było? ; >
H!.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rudzik
Celty N. Knight, II kreski



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:39, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), przed południem

Effy przysłuchiwała się rozmowie. Usiadła na ławce obok Dana i spojrzała mu przez ramię. Był tak pochłonięty wymianą zdań z Lacie, że nawet jej nie zauważył. Dość szybko jednak się ocknął i zamknął jej notes przed oczami.
-Wy też zamierzacie to wszystko tak sobie zostawić? Sophie? Effy? - głos Lacie wyrwał ją z zamyślenia.
-Mogę pomóc tylko powiedzcie mi co mam robić.
-Matko Tereso, jakie masz plany? Chcesz zbawić cały świat? Tylko miło by było gdybyś wyjaśniła co tutaj się dzieje. - odezwał się nerwowo Dan.
Effy nie wytrzymała. Nie dość, że odzywał się w ten sposób do Lacie, to jeszcze ją malował bez jej zgody.
Wyrwała mu szkicownik i zaczęła go kartkować. Znalazła ostatni rysunek jej oczu.
-Ejj! - wrzasnął i wtedy napotkał jej wzrok. - Hej Effy! - wyszczerzył się w uśmiechu.
-Wara. Od. Moich. Oczu. - warknęła drąc papier na drobne kawałeczki.
Dziewczyna wstała i wyrzuciła kawałki do kosza. Nagle poczuła jak coś ociera się o jej nogi. Był to nieokreślonej rasy pies. Nagle ku jej zdziwieniu - miauknął.
Effy uśmiechnęła się i pogłaskała go. W tej samej chwili usłyszała nad sobą czyjś głos.
-Dog! Chodź tutaj!
Właścicielką głosu była 14-latka o czarnych włosach. Co ciekawe jedno jej oko było w kolorze niebieskim, a drugie zielonym. Miała dosyć dziecinną twarz, była niska i szczupła. Sprawiała wrażenie sympatycznej.
-Przepraszam za niego. - dziewczyna wyciągnęła rękę - Jestem Desiree. Ale możesz mi mówić Des.
-Effy - uścisnęła jej dłoń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Sob 1:01, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1, przedpołudnie.
"Brawo, Effy!"
Lacie opadła na ławkę po drugiej stronie chłopaka i uśmiechnęła się do Desiree.
- Lacie. Lacie Vane. - przedstawiła się, po czym spojrzała na chłopaka. - Jeszcze nie skończyłam.
Uśmiechnęła się słodko.
- Z miłą chęcią powiem ci co się dzieje. Znaleźliśmy się w jakimś koszmarze, w którym nie ma dorosłych, internetu i telewizji, a dzieciaki są pozostawione same sobie. Więc myślę, że byłoby miło gdybyś jednak ruszył dupę i się zainteresował. Bo z tego co widzę wynika, że jesteśmy najstarsi w tym chorym świecie, więc myślę, że powinniśmy co zrobić.
- Jak to najstarsi? - Desiree obrzuciła ją zdziwionym spojrzeniem. - Przecież doro...
- Wszyscy powyżej piętnastego roku życia. - przerwała jej Lacie. - Z tego co powiedziała nam jakaś dziewczyna po drodze. Jej siostra miała niedawno piętnaste urodziny i zniknęła.
Effy pokiwała głową.
- Och.
- Myślę, że powinniśmy zabrać te wózki i najmłodsze dzieciaki z okolicy w jakieś bezpieczne miejsce. Chociaż tyle, mimo, że niektórym nawet tyle się nie chce. - posłała znaczące spojrzenie chłopakowi siedzącego obok niej.
Sophie zamyśliła się.
- A potem?
Lacie wzruszyła ramionami.
- A potem znajdzie się kogoś, kto się tym zajmie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Sob 2:35, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Poprawczak] Dzień 1 (1 lipca), rano.

Nerine spojrzała na Neah'a.
-W takim razie chodźmy do nich - odpowiedziała
Brunetka pomału ruszyła na pierwsze piętro gdzie zauważyła tłum uczniów i dwójkę dzieci bijących się o jedzenie z automatu.
Nerine spojrzała na nich z arogancją po czym oparła się o ścianę i obserwowała.
-Będziesz tak tu stała? - spytała Deb
-Na razie tak - odpowiedziała wpatrzona w bójkę
Pierwszemu z chłopaków leciała krew z nosa podczas gdy drugi zadawał celne ciosy w jego twarz i ciało. Póki co chłopacy trzymali się na nogach chociaż pierwszy mocno obrywał i było wiadome, że długo nie wytrzyma. Po chwili pierwszy osunął się na podłogę, a drugi nadal okładał go pięściami.
Nerine ruszyła w ich stronę zachodząc drugiego od tyłu. Gdy ten uniósł pięść za głowę by zadać ostateczny cios, dziewczyna złapała go za nią i mocno ścisnęła. Chłopak odwrócił się z złośliwym uśmieszkiem, który równie szybko zniknął jak i się pojawił.
-Nerine...
-Skończ już
Chłopak odsunął się od niej, a pierwszy wstał z ziemi i wrócił do tłumu. Dziewczyna schyliła się po batony i podniosła je.
-Serio? Wszyscy zniknęli, a wy bijecie się o jakieś g**niane żarcie? Powaliło was? Macie cały automat dla siebie, a o Twixy się bijecie?! Jesteście niepoważni! Wszyscy powyżej piętnastego roku życia znikają, a wy bijecie się o byle co!
Na chwilę zaponowała wrzawa.
-Czy to prawda? Wszyscy zniknęli? - zapytała jakaś dziewczynka
-Tak. Wszyscy zniknęli wraz z nauczycielami, rodzicami, strażakami, lekarzami i policjantami
Znowu zaczęły się szepty po czym odezwał się niski chłopak.
-Wiesz gdzie oni są?
-Wiem tyle co i wy. Byli i zniknęli. Puff i nie ma. Internet, telefony i telewizory nie działają. Nic nie działa. W mieście jest to samo. Nie ma żadnych dorosłych - przerwała na chwilę - Nie myśleliście nigdy o władzy? Moglibyśmy przyjąć kontrolę nad miastem i wszystkim! Nie interesuje was ta wizja?
Nerine spojrzała na Deborah i uśmiechnęła się do niej.
-Na prawdę nam się to uda? - spytał ten sam chłopak
-Liczyłam, że się uda, ale chyba do tego nie dojrzeliście. Skoro prawie zabijacie się o Twixy to aż strach pomyśleć co będzie jak wyjdziemy stąd. A wiecie co jeszcze wiem? Wiem, że drzwi są zamknięte na kod, w oknach są metalowe kraty lub siatki, a na zewnątrz jest trzymetrowe ogrodzenie pod napięciem. Do tego tylko ja wiem jak stąd wyjść
-To czemu tego wcześniej nie zrobiłaś? - wrzasnął Chantal
-Dorośli by zauważyli, że coś kombinuje przy drzwiach i oknach. A teraz droga wolna - odpowiedziała -No, ale nie wiem czy was wypuścić skoro nadal macie stare nawyki we krwi. Może zmienię zdanie jak zobaczę, że lepiej się zachowujecie. Póki co radzę chować Twixy, bo wkrótce i ich zabraknie.
Dziewczyna zakończyła przemówienie i usiadła na ławce w pobliżu. Każdy kto do niej podszedł by spytać co ma zrobić, był szybko spławiany. Po chwili Nerine zauważyła w tłumie Deb i skinieniem głowy wskazała jej by się dosiadła.
-Nieźle wypadłaś. Skąd wiedziałaś od którego roku życia znikają?
-To było akurat proste. Dean, który siedział obok mnie, zniknął. Kilka dni temu miał urodzony, racja? Zauważyłam, że i inni powyżej piętnastki zniknęli. Resztę sobie poukładałam w głowie. Proste
-Nerine, co mają zrobić byśmy stąd wyszli?
-Zobaczysz. A i jeszcze jedno - powiedziała i pochyliła się nad Deborah -Wiem o twoich ognistych umiejętnościach. Proszę tylko byś ich tu nie używała, dobrze?
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona.
-Jakbyś mnie szukała to będę w sali - powiedziała i ruszyła do sali od matematyki.
Lubiła tą sale. Po wejściu sięgnęła po swój zeszyt i wyrwała z niego rysunek powieszonego matematyka po czym podeszła do okna i zaczęła przez nie przyglądać się sennemu i mrocznemu miasteczku - Grantville.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Helen! dnia Sob 3:04, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 7:49, 05 Maj 2012    Temat postu:

[ZOO] 1 lipca, 1, przedpołudnie.

Ethan otworzył jedno oko. Zaczynało robić się gorąco - większość zwierząt już smacznie spała. Za to na ulicy zaczął robić się ruch - jakaś bójka, głośne, radosne krzyki. Po chwili dosłyszał jednak parę odgłosów paniki - rozpaczliwy płacz, szczeknięcia wielu psów i kotów. Chłopak mruknął coś niemiłego i przeszedł się do kasy biletowej. Pod biurkiem znalazł parasol, rozkładany nad wejściem w gorące dni. Zabrał także stojak. Zmontował wszystko obok swojego fotela i spróbował zapaść znowu w sen, jednak bezskutecznie.
Nie mam dzisiaj szczęścia do pobudek.
Wstał i przeszedł się szybko po całym ZOO. Podszedł do baru, znajdującego się mniej więcej w środku ogrodu. Wszedł do środka. Wstawił wszystkie możliwe do jedzenia rzeczy do chłodni, znajdującej się na tyłach. Potem wyszedł z budynku i zamknął go na klucz, podobnie jak dwa, wielkie magazyny z żarciem dla zwierząt i zapasami do jadłodajni.
Wrócił na swój fotel, uzbrojony dodatkowo w kij, zakończony hakiem, służący do karmienia szczególnie niespokojnych okazów.
Ruch na ulicy nie zmniejszył się ani trochę, jeśli jeszcze się nie zwiększył. Jakieś pojedyncze grupki wyciągały dzieciaki z samochodów i gasiły te silniki, które jeszcze miały paliwo.
Ethan postukał się w nos i postawił zamarzniętą butelkę oranżady na słońcu. Może się rozmrozi.
Prychnął lekko.
- Teraz wszyscy zbiorą się w jakimś większym budynku, tudzież placu. Zacznie się pogadanka - wszyscy zniknęli, naprawdę. I albo wszyscy się rozejdą, niosąc tą wieść dalej, albo zacznie się straszliwa debata pod tytułem: "Który czternastolatek zostanie panem innych czternastolatków i wiekowo młodszych".
Pacnął się w czoło.
- Jakby nie mogli użyć radiowęzła na środku parku. Słychać go stamtąd aż do końca przedmieść.
Otworzył jedno oko i cofnął się do tyłu, przewracając fotel i parasolkę, znajdującą się za nim.
Okrąg trawy, o średnicy jakichś dwóch metrów wokół niego był całkowicie zmarznięty. Pokryte szronem źdźbła chyliły się ku ziemi, po chwili jednak znowu stawały się zielone - słońce przygrzewało już naprawdę mocno.
- To już nie jest normalne - powiedział Ethan, siadając z powrotem w wiklinowym fotelu i zapadając w niespokojny sen.
Powrót do góry
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:17, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] dzień 1 (1 lipca), przedpołudnie

"Dleczego Effy to zrobiła?"
W nostesie była znaczna część jego myśli.
Wydawało się mu, że jest w porzadku. Była nowa i nie chciała podbijać świata. Dan ją lubił. Czesto zastanawiał się dlaczego znikneła na jakiś czas.
"Izolacja?"
To nie był odpowiedni czas by sięe nad tym zastanawiać.
Teraz doskonale wiedział, to wszystko nie jest żartem. Nie chciał w to wierzyć, ale musiał. Póki co nie przejmował się swoją siostrą. Na pewno dwała sobie radę, zawsze dawała. Nie był zbyt przychylny pomysłowi Lacie, ale nie wiedział co ma robić
"Jedyne sensowne wyjście."
Kiedyś musiał przeprosić dziewczynę dla której nie był zbytnio miły, jednak teraz chciał zobaczyć co teraz dzieje się w mieście.
- Dobra pojdę z wami.
Sapował wszystkie swoje rzeczy. Lacie była wyraźnie zadowolona. Ruszyli.

- Ejjj, nie przedstawiłeś się - Des powiedziała to idąc trochę wolniejszym krokiem razem z Danem, ponieważ ona kontrolowała to, gdzie znajduje się Dog, a on nie chciał uczestniczyć w radosznej pogadance. W tym samym momencie, kiedy to powiedziała złapała chłopaka za ramię. Odskoczyła bardzo szybko - Kopesz prądem! Siniejszym niż z naelektryzowania!
- Cholera, znowu. - nie zrozumiała, ale nie miała zamiaru odpuścić. To nie było normalne, właściwie, jak całe to coś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Johnatan Yashimoto, III kreski



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:52, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Park. Dzień 1 (1 VII), ranek

Desiree mogła się domyślić, że prędzej czy później jej kochany piesek przylgnie do jakichś ludzi. I oczywiście niedługo po tym jak weszła z nim do parku, podleciał do jakiejś ławki. Która była już przez kogoś zajęta.
Des szybko schowała nóż za pas - nawet teraz dziwnie byłoby zobaczyć czternastolatkę trzymającą w ręce nóż - i zasłoniła go bluzką. Teraz mogła iść po psa.
Zagwizdała:
- Dog! Chodź tutaj!
Pies już zdążył dobiec do ławki i został pogłaskany przez wysoką, ciemnowłosą dziewczynę. Pupilek nie ruszył się z miejsca, tylko wgapiał się irytująco we właścicielkę wzrokiem mówiącym: "A ty też mogłabyś mnie tak popieścić!". Zapewne jakby mu coś na to odpowiedziała to by wylądowała u psychiatry na kozetce. Znowu.
Desiree wyciągnęła rękę do dziewczyny, która głaskała Doga.
-Przepraszam za niego - powiedziała Des. - Jestem Desiree. Ale możesz mi mówić Des.
- Effy - przedstawiła się dziewczyna, ściskając wyciągniętą dłoń.
Effy... całkiem oryginalne imię. Osoba je nosząca też wyglądała całkiem przyjacielsko. Chyba nie szkodziłoby jej zapytać, czy zauważyła coś dziwnego?
- E... - Des nie była pewna jak zacząć. - Czy mi się wydaje czy piramida demograficzna wykluczyła od siebie wszystkich dorosłych. Znaczy się... Czy ja dobrze widzę, że wszędzie są tylko dzieci, a dorosłych w ogóle nie ma? Czy może pora bym zarezerwowała wizytę u psychiatry? - To ostatnie powiedziała niby żartem.
Szybko dowiedziała się o co chodzi i dołączyła do nich.

- Nie przedstawiłeś się - zwróciła Des uwagę jedynemu chłopakowi, który szedł z nimi, łapiąc go za ramię. No, jedynemu nie licząc Doga, ale z tym drugim nie miała akurat ochoty gadać.
Kiedy dotknęła go poczuła silne... ukłucie? ... Mrowienie? W każdym razie było to to uczucie, które doznajemy, gdy ktoś nas kopie prądem. Tyle, że to nie był zwykły pstryczek jak normalnie. To było o wiele silniejsze...
Odskoczyła od chłopaka, puszczając jego ramię.
Kopiesz prądem! Silniejszym niż z naelektryzowania! - zwróciła uwagę chłopakowi.
- Cholera. Znowu... - powiedział chłopak. Co? Jak to znowu? Traktował tak silne kopnięcie kogoś prądem jak coś normalnego? Nie, to stanowczo nie było normalne, a ona koniecznie musiała dowiedzieć się o co chodzi.
- Powiedz mi czemu tak mocno kopiesz prądem - poprosiła chłopaka wesołym tonem - albo może chcesz się pobawić z Megan?
Wyciągnęła z kaptura swoją tarantulę, która zaraz zaczęła przybierać nóżkami po jej złożonych dłoniach. Z jednej strony ludzie bali się jej kochanego pajączka, choć Des nie wiedziała czemu. Z drugiej jednak biedna Megan dawno się z nikim nie bawiła, a Desiree nie lubiła jak jej pieszczotka się nudzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chihiro dnia Sob 9:53, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 10:33, 05 Maj 2012    Temat postu:

[ZOO] 1 lipca, 1, przedpołudnie.

Ethan znowu otworzył jedno oko. Wpatrywał się w niego jakiś jedenastoletni dzieciak.
- Sio. ZOO jest zamknięte.
Dzieciak wyciągnął aparat i zrobił mu zdjęcie.
- Dorosli zniknąć. Żadnego nie być.
Świetnie. Turysta kaleczący angielski.
- Idź do hotelu. Tam na pewno coś wiedzą.
McSyer niecierpliwie machnął ręką. Turysta uśmiechnął się od ucha do ucha i szybko odbiegł w stronę Green Dee.
Ethan zerknął na zegarek. Podniósł się z fotela i zrobił obchód całego ZOO.
- Następne karmienie wieczorem. Przykro mi - mruknął do zebr, które wpatrywały się w niego smutno.
Sprawdził, czy nikt nie włamał się do toalet, magazynów i baru. Po chwili wrócił jednak na fotel i zaczął obserwować sytuację. To nie była jednak jego wina, że miał ciężką noc - po kilku chwilach zwinął się w kłębek i zasnął. Znowu.
Powrót do góry
Rudzik
Celty N. Knight, II kreski



Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:38, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca) przed południem
Effy rozglądała się wokół i z każdą chwilą uświadamiała sobie jak wielki błąd popełniła znów gdzieś wychodząc. Kiedy tylko mijali jakieś dziecko słyszała jego płacz w swojej głowie i krzyki. Miała serdecznie tego dość, mimo to udawała, że wszystko jest w porządku.
"To nie jest normalne. Nie jest. A ja nie chcę wylądować w psychiatryku. Nikt nie musi wiedzieć, że mam takie...problemy"
-Echo! - usłyszała w pewnej chwili i zobaczyła jak Lacie biegnie w kierunku jakiejś dziewczyny.
Miała bardzo jasną cerę i krótkie włosy do ramion w kolorze popielatego blondu, a także niebieskie oczy. Była ubrana w niebieską tunikę z za długimi rękawami. Obok niej stał chłopak, znacznie od niej wyższy, o czarnych włosach.
Lacie najwyraźniej ich znała, gdyż natychmiast zaczęła z nimi o czymś dyskutować.
Nagle na końcu grupy rozległ się krzyk Dana. Wszyscy jak na komendę obrócili się w jego kierunku.
-Zabierz to ode mnie! - wrzeszczał na Des. Dziewczyna stała obok niego z wyciągniętą ręką, na której leżał jakiś ciemny kształt. Effy zbliżyła się do nich i ujrzała tarantulę.
-Daj spokój, to tylko pajączek. - mruknęła.
-To jakiś potwór, a nie pajączek! Łapy przecz z tym czymś ode mnie! - krzyczał.
Lacie wybuchnęła śmiechem. Miała świetną okazję pognębić kolegę. Effy uśmiechnęła się porozumiewawczo do Des.
-Lepiej uważaj na tego pająka, bo jeszcze nasz kochany Dan go zgniecie. - powiedziała do niej cicho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin