Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:45, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), przed południem

Nea podniosła się i rozejrzała zdezorientowana. Z uszu ciekła jej krew, którą otarła wierzchem rękawa. "Bum. Gaz, plus zapewne niedopałek papierosa".
Podeszła niepewnie do posesji. Znajdowała się ona na samym końcu ulicy, z dala od innych domów. Najdziwniejsze jednak było to, że po ulicy powinny się walać cegły, kawałki drewna i mebli. Wszystko jednak zostało na terenie posesji, wokoło rozwalonego domu. Nea wzdrygnęła się, uświadomiwszy sobie, co się stało. "Upadając, osłoniłam głowę rękami. RĘKAMI. Och, Nea, przecież wiesz, co w twoim przypadku to oznacza".
- Odsunęłam tyle rzeczy na raz.
Obejrzała się za siebie. Jeśli ktokolwiek usłyszał huk, prawdopodobnie dzięki znacznemu oddaleniu domu od innych, nikomu nic się nie stało. Ostrożnie weszła na teren rumowiska. Dom wyglądał, jak po przejściu trąby powietrznej. Najbardziej była rozwalona kuchnia.
- O nie - jęknęła Nea, odwracając głowę. Na posadzce leżało czyjeś małe, zmasakrowane, drobne ciałko. Vane odwróciła się na pięcie i wyszła z rumowiska. Po kilku minutach marszu doszła do swojego domu. Wszystko było w porządku. Na sznurkach łopotało rozwieszone przez nią pranie, Leander i Emily w spokoju bawili się w berka.
- Zostańcie tu, dobrze? Nie ruszajcie się stąd! - krzyknęła do nich przez żywopłot. Potwierdzili skinieniami głowy, a Nea jak we śnie ruszyła przed siebie. Ocknęła się dopiero na dźwięk znajomego głosu.
- Nea? Wiesz, że... - dziewczyna potrząsnęła głową i skupiła wzrok na dziewczynie.
- Lacie.
- Nea, co ci jest? - ciemnowłosa rozejrzała się po otoczeniu. Park. Jej kuzynki, Lacie i Rose, oraz kilkoro nieznajomych.
- Cześć - przywitała się słabym głosem. - Nea Vane, kuzynka Lacie.
- Effy.
- Sophie.
- Desiree.
- Dan.
- Nea, coś się stało? - powtórzyła zaniepokojona Lacie. Nea opadła na ławkę i rozmasowała skronie, biorąc się w garść.
"Paranormalne zdolności. OK, pogodziłam się z tym. Byle to wszystko nie była moja wina".
- Zwłoki. Dom na przedmieściach wybuchł, prawdopodobnie gaz. Weszłam tam, bo byłam w pobliżu. Tam były zwłoki, jakiegoś małego dziecka. Cztery, pięć lat. Zmasakrowane.
Usłyszała pełne szoku westchnięcia nastolatków.
- Nea, ile masz lat? Tak dokładnie? - zapytała Sophie.
- Prawie 15. Dwunastego lipca mam urodziny, a co?
- To tylko potwierdza naszą teorię - mruknęła Lacie. - Wszyscy powyżej 15 roku życia. Ale to pewnie jednorazowe, luz - uspokoiła kuzynkę. Nea skinęła głową, biorąc się w garść.
- Trzeba ją, jego... Pochować. Wracam tam. Jak chcecie, to chodźcie ze mną.
Zagłębiła się w myślach, wspominając ostatnie miesiące, kiedy to siedząc na strychu ćwiczyła coś, co, jak sprawdziła, nazywało się telekinezą.
Zrzucając książki, obracając w powietrzu kamyki, a nawet podnosząc i koziołkując stary fotel.
"Ale setki odłamków z wybuchu to już przegięcie".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Sob 12:42, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), przed południem

Nieuspokojona do końca Lacie położyła dłoń na ramieniu kuzynki. Drugą ręką przywołała do siebie Echo.
- Zajmiesz się tymi dziećmi? Trzeba je... - zastanowiła się, po czym wskazała przez drzewa ulicę i prześwitującą część boiska. - Tam jest przedszkole. I szkoła.
Echo skinęła głową i spojrzała na towarzyszącego jej chłopaka. Ten wzruszył ramionami.
- A...
- A potem przyślę kogoś... - Lacie zmarszczyła brwi. - Jeśli ktoś będzie chciał się tym zająć. Bo mnie się nie marzy opiekowanie bandą smarkaczy. Cóż, z pewnością nie można ich tak zostawić.
- Idziemy? - Nea wstała i spojrzała na nich pytająco.
Effy, Sophie i Desiree kiwnęły potakująco głowami, tak samo jak Dan. Lacie uśmiechnęła się złośliwie. Zauważyła, że gdzie pójdzie Effy, tam i ten się za nimi powłócze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:05, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Poprawczak] Dzień 1, rano

Deborah zaklęła pod nosem, a potem promiennie się uśmiechnęła.
”Nie ma ich. Jesteśmy wolni! Wolni, ale zamknięci w poprawczaku…”
Stanęła tyłem w jakimś kącie, wyciągnęła z kieszeni papierosa i szybko go odpaliła bez użycia zapałek czy zapalniczki, robiąc przy tym ruch, jakby chciała osłonić ogień przed wiatrem. Nie wiedziała skąd potrafi to robić, ale to coś… po prostu było. Nerine wiedziała i zaoponowała, żeby tego nie pokazywała, ale odkąd w miarę dobrze opanowała odpalanie, nie nosiła ze sobą zapalniczki, a musiała zapalić.
Popatrzyła z nienawiścią na okno bez klamki. Nie było przez nie wiele widać, krajobraz przesłaniały kraty. ”Bajecznie”
Kopnęła nogą pustą puszkę po coli z automatu. Nienawidziła siedzenia bezczynnie. Jeszcze z papierosem w ręku skierowała się do sali matematycznej.
- Nie trzymaj mnie w niepewności, tylko powiedz co mam robić, dobra? – rzuciła w stronę Nerine. - Im szybciej się stąd wyrwiemy, tym lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 13:28, 05 Maj 2012    Temat postu:

[ZOO] 1 lipca, 1, przedpołudnie.

Ethan obudził się i poczuł, że już na pewno znowu nie zaśnie.
Wstał i wyprostował się. Nawet nie zwrócił uwagi na wielkie koło przymrozku wokoło niego. Upił trochę roztopionej oranżady i wyrzucił za siebie pustą już butelkę. Wziął kij z hakiem, położył go na ramieniu i wyszedł z ogrodu zoologicznego. Szybkim krokiem skierował się do swojego domu. Wziął deskorolkę i pojechał nad zatokę.
Usiadł nad morzem, w bezpiecznej odległości od morskich fal. Wyciągnął ręce. Po paru chwilach usłyszał trzask łamanej pokrywy lodowej.
Otworzył jedno oko - rzeczywiście, kawałki zamarzniętej wody pływały po powierzchni. Zamknął powieki i spróbował znowu.
Gdy otworzył oczy, morskie fale wyrzuciły na brzeg spory kawał lodu.
McSyer wstał, otrzepał dżinsy z piasku i postukał w kawał zamarzniętej morskiej wody.
Podrapał się po głowie po czym machnął ręką i wskoczył na deskorolkę.
Pojechał do parku, gwiżdżąc pod nosem. Przysiadł na ławce i z uśmiechem na twarzy wymacał klucze od magazynów i baru w ZOO.
Wycelował palcem w jakiś kwiat. Ten natychmiast pokrył się szronem. Potem następny. I następny.
Ethan uśmiechnął się i dmuchnął na swój palec.
Powrót do góry
Wildness
Christelle Whitemore, III kreski



Dołączył: 03 Maj 2012
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gniezno

PostWysłany: Sob 15:11, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), ranek

Poczuła swąd przypalonego jedzenia. Zaniepokojona wstała i podeszła do drzwi od swojego pokoju.
- MAMO! Naleśniki się spaliły!
Nie usłyszała odpowiedzi. Szybko zeszła po schodach i weszła do kuchni. Dym zmniejszył widoczność do jednego metra.
- Cholera... - mruknęła i otworzyła okno znajdujące się niedaleko stołu.
Usłyszała skrzypienie schodów. Spojrzała w ich stronę i zobaczyła Emily.
- Co się stało? - spytała niewyspana.
- Kochanie, nie wiem. Mama gdzieś znikła.
- Może poszła do sklepu. - odpowiedziała i usiadła na krześle przy stole. - Kiedy będzie śniadanie?
- Hmm... - otworzyła lodówkę i sprawdziła jej zawartość. - Naleśniki już się raczej nie nadadzą. Mogą być kanapki?
Emily nie zdążyła odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się głośny trzask.
- Zostań i nie ruszaj się stąd! - rzuciła w stronę siostry i wybiegła z domu.
Kiedy znalazła się na zewnątrz, zauważyła biegnącą Lacie. Wychyliła się za żywopłot i zrobiła wielkie oczy.
- O cholera!
W wielki dąb uderzył samochód. Widziała Lacie, która zaglądała do pojazdu. Otworzyła furtkę i rzuciła się biegiem w stronę miejsca katastrofy.


[MT] Dzień 1 (1 lipca), przed południem

- Nic z tego nie rozumiem... - zwróciła się do nastolatków. - Zniknęli wszyscy dorośli. Nie ma telewizji, telefonów, ani internetu.
Nikt nie zdążył jej odpowiedzieć. Lacie właśnie podeszła do nich i przedstawiła im jakąś dziewczynę.
- To Nea, moja kuzynka. - powiedziała wesoło.
Wszyscy po kolei przywitali się z nowo poznaną dziewczyną.
Z zamyślenia wyrwał ich głos Lacie.
- Nea, coś się stało?
- Zwłoki. Dom na przedmieściach wybuchł, prawdopodobnie gaz. Weszłam tam, bo byłam w pobliżu. Tam były zwłoki, jakiegoś małego dziecka. Cztery, pięć lat. Zmasakrowane. - odpowiedziała dziewczyna.
Sophie podeszła do ławki, na którą właśnie usiadła Nea.
- Nea, ile masz lat? Tak dokładnie?
- Prawie 15. Dwunastego lipca mam urodziny, a co?
- To tylko potwierdza naszą teorię - wtrąciła się Lacie - Wszyscy powyżej 15 roku życia. Ale to pewnie jednorazowe, luz.
- Trzeba ją, jego... Pochować. Wracam tam. Jak chcecie, to chodźcie ze mną. - powiedziała Nea.
Dziewczyna spojrzała pytająco na towarzyszy.
- Idziemy?
Sophie przytaknęła. Tak samo zrobiły Effy i Desiree. Kątem oka zauważyła, że Dan również się do nich dołącza.
Kiedy przechodzili koło domu Sophie, dziewczyna szybko wyprowadziła z domu jej młodszą siostrę, Emily.
- To moja siostra, Emily.
- Hej malutka. - powiedziała Lacie, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. - Pójdziesz z nami, okej?
- Dobrze. - odpowiedziała niepewnie, kurczowo trzymając się ręki Sophie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wildness dnia Sob 15:18, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Sob 15:16, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Poprawczak] Dzień 1, przed południem
Stanęli w trójkę u bram zakładu poprawczego w Grantville.
- Wygląda jak zamczysko Drakuli. - wycedził poddenerwowany Luke. Amai parsknęła pod nosem a Kage westchnął boleśnie.
- Mam dwa pytania. Po pierwsze: po co? a po drugie: jak chcesz to zrobić? - widząc obojętną minę brata uniosła ręce w górę spoglądając ku niebu. - Ole pierwsze pytanie. Jak chcesz to zrobić?
Chłopak wrócił do samochodu którym przyjechali i wyjął z niego dwa łomy. Podał jeden Luke'owi i uśmiechnął się złowieszczo do siostry
- A czego oczekiwałaś?
Wspólnymi siłami z Lukiem wyłamali drzwi główne. Poprawczak stanął przed nimi otworem.
Zanim się spostrzegli z budynku wybiegło 99% jego lokatorów, mało ich nie taranując. Zaskoczony Kage zrobił krok do tyłu, potykając się przy tym. Leżąc na plecach zasłonił się rękoma, aby go nie rozdeptano.
Co odniosło średni skutek.
- Luke? Amai? - zawołał rozglądając się wokoło. Nigdzie nie było żywej duszy. Westchnął rozkładając się wygodnie na ziemi i zapalił nowego papierosa. - Nie dość że zniknęli to jeszcze zabrali łomy.
Dobrze że zostały mi fajki.
- Ciekawe kto otworzył drzwi. - usłyszał głos dochodzący od strony wejścia. Kage nawet nie pokwapił się aby skierować tam swój wzrok.
- Nie wiem Nerine. Może zapytamy tego żółtka?
Usagi parsknął pod nosem i ponownie zaciągnął się papierosem.
- Wiecie co? Nudzi mi się. - odparł obojętnym głosem spoglądając na dwie postacie pod drzwiami. Ściślej rzecz ujmując dwie czternastolatki. - Macie może ochotę zwiedzić psychiatryk im. sióstr Chambers?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Clarissa




Dołączył: 02 Maj 2012
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:52, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), ranek

Clarissa wraz z Joshem stała na tarasie. Dziś były urodziny jej brata. Urodził się równo o 9.00, więc zawsze o tej godzinie dostawał prezenty i mama wnosiła tort. Była 8.58, kiedy weszła Johanna Clarissa wraz z nią zakrzyknęła "Sto lat, Josh!". Gdy chłopak zdmuchnął świeczki i powiedział "Dziękuję" zniknął wraz z matką. Clarissa stała zdezorientowana. Tort leżał na podłodze. Nagle olśniło dziewczynę. Pobiegła do swojego pokoju. Wyciągnęła teczkę z rysunkami i pobiegła do swojej przyjaciółki Lacie, która była z Danem, Neę, Sophie i Effy. Razem przyszli na taras Clarissy.
- O co chodzi? - Spytała trochę zdenerwowana Lacie.
- Wiesz co nieco o moich rysunkach. Wy także. Ostatnio, tydzień temu narysowałam ten. Zrobiłam to przez sen i nie przywiązałam do niego wagi. Zobaczcie.
Clari wyciągnęła z teczki rysunek, który przedstawiał rozwalony na tarasie tort. Widać było świeczki. Były to dwie cyferki. 1 i 5. Można było także zobaczyć imię Josh. Rysunek przedstawiał to samo, co znajdowało się na tarasie dziewczyny.
- No i jaki to ma związek z naszą sytuacją? - Zapytała dość zaciekawiona Effy.
- Pamiętam, że wtedy w nocy śniły mi się urodziny mojego brata, który ma na imię
- Josh - przerwała jej Lacie.
- Dokładnie. Widziałam tam moją mamę, która w ułamku sekundy znikła i opuściła tort. I nie było Josha gdy się obejrzałam. I przez sen narysowałam to. Nie wiedziałam, że coś takiego może się wydarzyć. A teraz roszę.
- To znaczy, że wiedziałaś, że to się zdarzy Clary? - Zapytała Nea.
- Nie, nie wiedziałam. Często ma dziwne sny. Prawie zawsze. Na przykład zmutowane koty. Albo zwierzęta, które znikają. A coś takiego jak zniknięcie ludzi... Nie wierzyłam, że to może się stać. Ale w moich snach prawie cały czas ktoś znika.
- Więc co może znaczyć ten rysunek? - Zapytała w końcu Lacie.
- Nie wiem. Po prostu gdy to zobaczyłam przypomniałam sobie o tym. Jest jeszcze to. - W chwili, gdy wypowiedziała ostatnie zdanie zaczęła grzebać w teczce.
- O, jest. Zobaczcie. To nasze miasto. Granica jest przy cmentarzu. Możemy tam się wybrać i zobaczyć, czy naprawdę jest tam jakaś bariera.
- Zaczeka. - Powiedziała Effy. - Co tu pisze?
- Zdaje się, że -15. Ale co to może znaczyć? - Powiedziała Nea.
- Jej brat. Josh miał 15 lat, skończył w poniedziałek, ale dziś dali mu prezenty. I zniknął. My mamy po 14. A jednak tu jesteśmy.
- Może to znaczy, że zostają tu osoby, które mają poniżej 15 lat? Skoro on miał 15 lat od kilku dni.
- Nie, on dziś miał urodziny. Rodzice zakłamali tą datę, ponieważ 1 lipca zmarła siostra mamy, która była w ciąży i nie chcieli, aby zawsze w urodziny syna wspominali tą tragedię. Mama zniknęła minutę przed Joshem. A on równo o 10.00. Wtedy się urodził.
- Czyli zostało nam po kilka miesięcy. Albo niecały rok. - Powiedziała Effy.
- Tak, niestety. Lepiej chodźcie już pochować to dziecko. Zobaczymy przy okazji, czy istnieje ta bariera.

Clari, to jest Effy
H.!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Sob 17:15, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Poprawczak] Dzień 1, przed południem.

Nerine uśmiechała się spoglądając przez okno. Przypomniało jej się miasto w którym mieszkała. Przypomniał jej się dziadek, jego piwnica i strzelby. Powróciły wspomnienia. Wtedy przyszła Deborah.
- Nie trzymaj mnie w niepewności, tylko powiedz co mam robić, dobra? Im szybciej się stąd wyrwiemy, tym lepiej.
Nerine spojrzała na nią z uśmiechem.
- Ty nic nie musisz robić
Dziewczyna ruszyła w stronę drzwi i spojrzała na dzieciaki. Krzyknęła by przyszli tutaj i po chwili w sali ukazała się całkiem pokaźna grupka dzieci.
- Więc mój pomysł jest taki, że wyjdziemy stąd i zajmiemy mieszkania w Grantville, dobrze? Jest nas około osiemdziesięciu, a więc dwadzieścia domków nam starczy. Zamieszkajmy między Maia Street, a School Road. Tam mieszkało najmniej osób z dziećmi. Głównie dlatego, bo jest tam dużo pubów. Tak więc najlepiej zamieszkajmy tam i nie rozwalajmy miasta. Udawajmy najlepiej spokojnych wczasowiczów. Jak chcecie to możecie robić włamy do sklepów, ale nie do domów. I nie bijcie się z nikim, proszę. Zachowajmy spokój, a potem możemy spokojnie się przedstawić i zająć się władzą. Na przykład przydzielić kogoś do przedszkola, straży i tak dalej. Absolutna władza. Jest jedno 'ale'. Wypuszczę was gdy obiecacie, że będziecie się zachowywać tak jak opisałam. Tak więc?
Dzieciaki zastanowiły się chwilę.
- A co będziemy z tego mieć?
- Władzę, szacunek, przyjaciół, nowe domy, nową szansę i wolność. Mam dalej wymieniać?
Dzieciaki chwilę szeptały po czym spojrzeli na Nerine.
- Chcecie tutaj siedzieć i robić głosowanie jak w sejmie czy wyjść? - mruknęła po czym przewróciła oczyma - Dobra, bierzemy rączki do góry kto jest za
Sześćdziesiąt dwie osoby podniosły ręce do góry. Nerine uśmiechnęła się dumnie.
- Czyli przegłosowane. Proszę was by każdy kto zajął domek napisał nożem lub innym ostrzem na drzwiach do domku wielką literkę 'P'. Z góry wam wszystkim dziękuję. Wieczorem do was zajdę i odwiedzę
Dziewczyna podeszła do Deb i pociągnęła ją w stronę okna. Wtedy zauważyła trójkę osób z łomami, którzy próbowali rozwalić ogrodzenie.
- Tak więc możecie już iść na dół - powiedziała odwracając się do grupy i jako ostatnia z Deb zeszły po schodach.
- Kto to był? Przewidziałaś to czy co?
- Wiesz, miałam pomysł byś spaliła siatkę w oknie i bym zeszła na dół uwalniając wszystkich, ale zobaczyłam przez okno te osoby, więc wyręczyli mnie. Nawet ich twarzy nie widziałam. Ciekawe kto otworzył te drzwi - powiedziała przy wyjściu.
- Nie wiem Nerine. Może zapytamy tego żółtka?
Brunetka spojrzała na nią z gniewem.
- Wiecie co? Nudzi mi się. Macie może ochotę zwiedzić psychiatryk imienia sióstr Chambers?
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Po co? Chcesz nas tam zamknąć? - zapytała
"Może to nawet dobry plan. Ten szpital mógłby być niezłą miejscówką dla nas wszystkich"
Chłopak roześmiał się.
- Mogę iść. A ty Deb idziesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:55, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), przed południem

- JAK MOŻNA COŚ TAKIEGO TRZYMAĆ W KAPTURZE?!
– dziewczyna w odpowiedzi jedynie zaśmiała się. – Dan – uśmiechnął się. Nie wiedział czy ma powiedzieć o jego spostrzeżeniach o tym dziwnym czymś.
Zyskał trochę czasu, kiedy odbyła się chwila rozmowy. Des widział rzadziej, szczególnie wtedy, gdy przestała chodzić do szkoły, jednak nadal widywał ją z psem.
- Zwłoki. Dom na przedmieściach wybuchł, prawdopodobnie gaz. Weszłam tam, bo byłam w pobliżu. Tam były zwłoki, jakiegoś małego dziecka. Cztery, pięć lat. Zmasakrowane.
„Zmasakrowane ciała, zaczyna się ciekawie.”
Dziewczyna zawołała psa, wiedział, że idzie z innymi. Pójdzie razem z nimi.
Podrażając ulicami, kiedy wszyscy już zdążyli się dołączyć do niewielkiej grupki. Postanowił powiedzieć o tym Des, oboje szli trochę za innymi, bo Dog dalej biegał po okolicy.
- Właściwe to jest dziwne. Nie wiem jak to wytłumaczyć, to nie jest normalne. Moje „zdolności” o ile można je tak nazwać są związane z prądem, wyładowania. Nie potrafię tego wyjaśnić. Kiedyś na fizyce, kiedy mieliśmy zrobić doświadczenie żarówka sama zapaliła mi się w palcach albo włącznia czegoś do prądu, podczas burzy mogę sprowokować pioruny… Myślę, ze nie tylko podczas niej, mam jeszcze kilka takich sytuacji. – Po tym wszystkim dziewczyna była w głębokim szoku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Sob 18:21, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), po południu.

Lacie spojrzała na Clary, unosząc brwi.
- Wykluczone. Z pewnością chodzi ci o ten wielki cmentarz w Grantville, a tak daleko iść nie mam zamiaru!
Prawdę mówiąc nigdy za bardzo jej nie wierzyła. Nie wierzyła w żadne paranormalne rzeczy. Ale teraz...
Równie dobrze mogłaby to sobie wymyślić. Ale po co?
Westchnęła.
- Chodźmy pochować to dziecko. - powiedziała cicho i zeszła pierwsza z tarasu, z którego dorwała je Clary.
Ruszyły na obrzeża miasta, tam gdzie prowadziła je Nea. Lacie zrównała z nią krok, zostawiając za sobą dziewczyny i Dana.
- Powiedz mi jeszcze raz, jak to się stało?
- Wybuch gazu. - odpowiedziała Nea. Po chwili obejrzała się do tyłu i spojrzała na Lacie ze zdumieniem. - Tam jest pies. A ty...
Lacie wzdrygnęła się.
- Ignoruję to bydlę. Poza tym. - zaśmiała się. - On miauczy. I zachowuje się jak kot. A wiesz, że zwykle nakręcam się jak słyszę szczekanie.
*kilkanaście minut później*
- Wow. - mruknęła Lacie, zobaczywszy ruiny domu. Spojrzała na Neę, po czym przeszła nad jedną z desek. - Dziwne, że nie porozwalało tego po ulicy. Mówisz... Zmasakrowane?
Nea kiwnęła głową, ruszywszy za Lacie.
- Sophie, odwróć Emily i Rose. Albo najlepiej zasłoń im oczy.
- Nie boję się trupów! - wrzasnęła Rosemary. - Nea, powiedz jej coś!
Lacie westchnęła i uklęknęła na posadzce przy zmasakrowanym ciele. Nea jęknęła, a Lacie wzięła ciało na ręce.
- Znalazłam łopatę. - powiedziała Effy, unosząc znalezisko do góry. - W gruzach jakiegoś schowka.
Lacie stanęła na trawniku, ciągle tuląc do siebie bezwładne ciałko. Dan tymczasem spełnił rozkaz Effy i wykopał nie za głęboki dół.
Lacie włożyła tam zmasakrowane ciało.
- Szkoda, że nie mamy krzyża czy coś.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em dnia Sob 18:21, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:48, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Poprawczak-Szpital psychiatryczny] Dzień 1, przed południem
- A ty Deb, idziesz z nami?
- Jasne – uśmiechnęła się szeroko. – Chore psychicznie dzieci, nie? W sumie nam też mało brakuje, żeby się tam znaleźć.
Zaśmiała się z własnego dowcipu.
- Jestem Kage – przedstawił się Japończyk. – A to Amai i Luke.
- Deborah – kiwnęła głową brunetka.
- Nerine – wtrąciła szybko Nerine.
Przeszli School Road, skręcili w Main Street i już po chwili stali u bram szpitala. Budynek był dość stary, w nie lepszym stanie niż poprawczak. Z jednej strony był pomalowany na szaro, a dobudowana część na niebiesko. Zakład otaczała zamknięta brama.
Luke szarpnął bramą, ale bez skutku. Była duża, kuta z metalu.
- Wygląda na to, że nie wejdziemy, zabrali nam łomy – mruknął.
Deborah podeszła do staroświeckiego zamka i przytrzymała na nim dłoń. ”Ogień, ogień, ogień.” Wyobraziła sobie falę czerwonych płomieni, liżących kłódkę.
Nerine, jakby świadoma, co tamta robi, odwróciła się do niej tyłem i zaczęła rozmowę. Tamci skierowali głowę w jej stronę, odpowiadając na zadane pytania.
Udało jej się wywołać mały płomyk, który po części spalił kłódkę. Narzuciła na to jakiś materiał, który walał się po ulicy. Pozostałości kłódki rozsypały jej się w rękach.
Odchrząknęła.
Odwrócili się z powrotem w jej stronę.
- Jak to zrobiłaś? – spytała Amai.
- Stare sztuczki – skłamała. – Siedziałam między innymi za piromanię. Wchodzimy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Poison dnia Sob 19:18, 05 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wildness
Christelle Whitemore, III kreski



Dołączył: 03 Maj 2012
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gniezno

PostWysłany: Sob 18:49, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 lipca), po południu

- Szkoda, że nie mamy krzyża czy coś. - wyszeptała Lacie.
Sophie ruszyła w stronę ogrodu. Kiedy znalazła to, czego potrzebowała, wróciła do towarzyszy.
- Patyki mogą być?
- Wiem, że to nie czas na śmianie się, ale właśnie w tej chwili mam na to ochotę. - Lacie uśmiechnęła się szeroko. - A teraz pochowajmy te nieznane dziecko przyzwoicie.
Dziewczyna kazała Dan'owi zakopać dół. Na ziemi położyła krzyż z dwóch patyków.
- Jeszcze coś...
Sophie znowu ruszyła do ogrodu. Po paru chwilach wróciła z zerwanymi kwiatami.
- Tak będzię dobrze. - powiedziała, kładąc kwiaty obok krzyża.
W milczeniu wszyscy pomodlili się za małego człowieczka. Emily przytuliła się do swojej siostry.
- To straszne. - wyszeptała dziewczynka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chihiro
Johnatan Yashimoto, III kreski



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:50, 05 Maj 2012    Temat postu:

[MT] Dzień 1 (1 VII), południe.

Des cały czas szła koło Dana, mimo że ten porządnie ją uraził. Jak, do jasnej anielki, mógł nazwać jej kochaną Megan, "tym czymś"?! Oczywiście schowała potem swoją pieszczotkę z powrotem do kaptura. Miała nadzieję, że jest jej tam wygodnie.
W drodze do domu o którym mówiła Nea Des cały czas niecierpliwie ciągnęła za smycz Doga. Pies ciągle odbiegał i obwąchiwał wszystko dookoła. To jakiś hydrant, to znowu drzewko, a to jakiś samochód. Desiree dopiero teraz zauważyła samochody na ulicach. Ich ustawienie wyglądało tak, jakby Bóg stwierdził, że mu się nudzi i dla zabawy zrzucał samochody z nieba.
Dan wytłumaczył Desiree o co chodzi z tą elektrycznością. I było to dla niej dość... niewiarygodne. W końcu może i człowiek ma w sobie jakiś ładunek elektryczny, ale Des była pewna, że nie na tyle wielki, aby zapalić żarówkę! No i powodować burzę... W to akurat nie całkiem wierzyła. Jednak i tak była w szoku.
"Widzisz tato?" - pomyślała do siebie. - "Uważałeś, że to ja jestem dziwna? Spójrz! Znalazłam kogoś kto zachowuje się dużo dziwniej ode mnie!"
A potem przypomniało jej się, że jej ojca nie ma. Znikł. I to być może na zawsze. Tak jak zapewne reszta jej rodziny. Mama, tata, Katty, Dolly, Martin... Wszyscy zniknęli. Może i z początku była troszkę tym faktem zaskoczona, ale teraz była nawet zadowolona. W końcu kiedyś i tak by umarli. A to przez wypadek, a to choroba, a także zwykła starość... Czyż nie lepiej jest odciąć wszystkie włosy nim urosną niż obcinać je powoli, kiedy są już całkiem długie?
No i jeszcze został mały Dilly. Ale jego też już spisała na straty. Wiedziała, że jej mama codziennie wychodziła z nim na spacery. Niestety nie wiedziała jednak gdzie. Może do Zoo? Albo do jakiejś koleżanki? Szukanie go zajęłoby o wiele za długi czas. Do momentu znalezienia i tak zdążyłby umrzeć z pragnienia.
Z niewiadomych powodów Desiree miała ochotę głośno się roześmiać. Nagle, jak za ciachnięciem nożyczek, straciła całą rodzinę. Czyż to nie było zabawne?
Kiedy doszli do ów domu Desiree stanęła trochę z tyłu z powodu Doga. I tak zdołała dojrzeć martwe ciało, ale nie było to jej zdaniem coś czym miałaby się przejąć. Przecież ciągle ktoś umierał i nikt ciągle z tego powodu nie płakał. Jednak zauważyła, że reszta popłakuje - nie wiedziała czy na prawdę, czy tylko dlatego, że wypadało - i także do nich dołączyła. Nie chciała odstawać...
Widząc zakopywanie dziecka przeszło jej przez myśl, że jeszcze wiele osób zostanie pogrzebanych w najbliższym czasie. Wątpiła w to, że dzieci długo przeżyją bez dorosłych. Z drugiej strony, może dorośli nie zniknęli z całego świata, a tylko w tym miasteczku...?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Sob 21:08, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Szpital psychiatryczny] Dzień 1, przed południem

- Wchodzimy? - spytała Deborah
Grupka ruszyła przez bramę do psychiatryka. Nerine przypomniała sobie jak Chantal opowiadał jak to było w szpitalu. Zamknęła oczy i przypomniała sobie opis budynku. Wszystko się zgadzało. Korytarze białe tak samo jak sale. Białe szpitalne łóżka i szafki na przedmioty osobiste. Do łóżek podpięte coś w rodzaju kajdanek. Zasyfione łazienki. I świetlica. Wspominał dobrze to co nazywano świetlicą. Było tam pianino, stół do gry w ping-ponga i różne rodzaje gier.
- Halo, wchodzisz? - zapytał Kage
Nerine ocknęła się i zobaczyła, że trzyma klamkę od głównych drzwi. Pociągnęła za nią i weszli do wielkiego budynku szpitala psychiatrycznego. Ku ich zdziwieniu wszystko wydawało się normalne. Dzieci siedziały na kanapach, a niektórzy grali w ping-ponga. Jedynie brakowało pielęgniarek i lekarzy.
Do grupki podbiegła około dziewięcioletnia dziewczynka z blond włoskami.
- Goście! Godzin odwiedzin jeszcze nie było - pisnęła - Do kogo idziecie?
"Nie tak sobie to wyobrażałam"
- Do nikogo
- To was oprowadzę! - krzyknęła i wyrwała do przodu - Chodźcie, chodźcie!
- Jakoś mi się to nie widzi - mruknęła Deb
Dziewczynka zaprowadziła grupkę do jednego z pokojów.
- Tutaj mieszkała Anna. Ma bulimię. Dziś została wypisana wraz z innymi.
- Kochanie, ile lat miała Anna?
- Szesnaście i pół. A teraz chodźcie do Megan! - powiedziało dziecko
Dziewczyna ciągała grupę po wielu salach. Wśród nich znajdowali młodzi alkoholicy, schizofrenicy, osoby z zaburzeniami nastrojów lub zaburzeniami nerwicowymi. Czasami trafiała się bulimiczka, autyk i dziewczynka z ADHD, która właśnie ich oprowadzała. Ogółem w szpitalu została piętnaście dzieci.
Przy ostatnim pokoju dziewczynka zakręciła jakby chciała uniknąć odwiedzenia osoby w nim zamkniętej. Nerine usłyszała z niego cichy płacz.
- Kto tam jest?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Chcę
Dziecko przewróciło oczyma i podeszła do pokoju otwierając drzwi.
- Megan. Próbowała popełnić samobójstwo i długo była w depresji. Kilka dni temu jakoś uciekła z szpitala. Po czym zdiagnozowano u niej schizofrenię zapewne.
Grupa spojrzała na dziewczynę kulącą się na łóżku. Cały czas płakała się i trzęsła. Co jakiś czas wydawała z siebie ciche głosy.
- Nie. Odejdź. Zostaw mnie! - krzyczała wijąc się z spazmach bólu
Nerine odwróciła wzrok.
- Na pewno nie da się jej pomóc?
- Nie. Pielęgniarki gdzieś wyszły. Nie można nic zrobić.
Po chwili ciszy odezwał się Kage.
- Gdzie teraz idziemy?
- Chodźmy do piwnicy.
Wtedy Megan zerwała się z łóżka i zaczęła wrzeszczeć.
- Nie! Nie! W szafie jest demon! Nie idźcie tam!
Dziewięciolatka spojrzała na dziewczynę po czym przewróciła oczyma i zamknęła drzwi.
Grupa zeszła do piwnicy i spojrzała na szafę.
- Zobaczymy tego diabła - mruknęła i otworzyła drzwi szafy.
W szafie były ubrania pielęgniarek i kilka uniformów.
-Phhf, schizofreniczka. Gdzie teraz idziemy? - spytała po czym spojrzała na Deborah - Powiemy im o Puff?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:35, 05 Maj 2012    Temat postu:

[Szpital psychiatryczny] Dzień 1, przed południem
- Powiemy im o Puff?
Ciągle uśmiechnięta Deborah, sięgnęła po kolejnego papierosa i ukradkiem go odpaliła.
- Czy ja wiem? – mruknęła do Nerine, wydmuchując dym. – Nawet jeśli, to co zrobimy z tymi smarkaczami? Będziemy musiały się nimi zająć czy coś, a nie mam najmniejszego zamiaru…
Przerwał jej krzyk. Przeciągły i ogłuszający. W tle było słychać płacz.
- Co tam się dzieje? – pisnęła Amai.
Wrócili na piętro. Kierując się krzykami, doszli do kilkuosobowej sali, w której jedna dziewczynka biła drugą. Na oślep biła ją pięściami po twarzy, a gdy ta zaczęła się osłaniać, wprawiła w ruch paznokcie.
- Hej! – zawołała Nerine.
- Przestańcie – Deborah, podeszła do dziewczynek i starała się je od siebie oddzielić. Ta która atakowała, ruda, mocno się zawzięła. Gdy przedtem przechodzili siedziała grzecznie na łóżku i drapała się po twarzy. Deb nie miała pojęcia, skąd u niej tak agresywne zachowanie… „ Czemu się dziwię? Przecież to psychiatryk….
Ruda rzuciła się na Deborah.
Przejechała paznokciami po jej policzku tak mocno, że zostawiła po sobie długi, krwawy ślad. Brunetka złapała ją za ręce i mocno przytrzymała.
Dziewczynka pisnęła, a potem zawarczała jak zwierzę. Deborah z rozmachem kopnęła ją w brzuch tak, że wylądowała na ziemi, kuląc się.
Trzęsła się przez kilka sekund, a potem wstała, mrugając energicznie.
- Ups – mruknęła. – Przepraszam. Nie wzięłam tabletek. Ups. Przepraszam. Ups.
Złapała się za głowę, a potem odetchnęła głęboko.
Deborah popatrzyła na nią dziwnie.
- Możemy zostać, ale nie mamy tu chyba nic do roboty, nie? - rzuciła. - Nie wiem jak wy, ale ja mam dość. Może zahaczmy o monopolowy, zgarnijmy jakiś alkohol i fajki, a potem znajdziemy sobie jakąś miejscówkę? Cmentarz na przykład. Dorośli mogą się pojawić w każdej chwili, trzeba korzystać z tego co się ma, hm?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin