Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział X
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 12:59, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

Phih. Następny mutant.
Lacie, widoczna jak przez lekko zaparowaną szybę, zaczęła masować sobie skronie.
- Mam halucynacje dźwiękowe, to się zdarza...
Jeśli ty masz halucynacje dźwiękowe, to ja nadal mam głowę.
Uzdrowicielka podniosła wzrok, rozglądając się dookoła.
- Co?
Nic. Pomyślałem, że zainteresuję cię szczegół, że Kage uciął mi głowę i... hmm... jakby ci to delikatnie powiedzieć...
- Co? Kage przecież...
Ano tak, racja. Przecież nie żyję.
- CO?
Jestestwo Ethana oblatywało Lacie dookoła. Świetnie się bawiło, uciekając przed jej błądzącym wzrokiem.
Świadomość już miała odpowiedzieć, kiedy na horyzoncie pojawił się Zielonopaszczy. Stwór podleciał bliżej dziewczyny i zaczął mruczeć nad jej głową:
Uzdrowicielkooo...
Lacie zaczęła machać rękami.
- Więc to tylko ty i twoje sztuczki, tak, Gaiaphage?
Nie.
- Co?
Przybądź... do... mnie...
Cóż, w stosunku do mnie byłeś mniej bezpośredni.
Ethan zacharczał.
Boisz się śmierci?
Lacie usiadła na ziemi, trzymając się za głowę. Cóż, trudno się dziwić. Słyszała głosy.
Uzdrowicielko... potrzebuję cię...
Ethan prychnął. Obłok niebieskiej pary uniósł się do góry, by po chwili opaść i wsiąknąć w podłoże.
Jestestwo chłopaka wyciągnęło mackę i trzasnęło lekko Zielonopaszczego w żuchwę. Ten zacharczał i syknął:
Odejdź, nim cię pożrę!
Phih.
- Co się dzieje?
Chodź... do mnie...
Naprawdę, nie wiem czemu mają służyć te przerwy. Raczej nie masz astmy, prawda, Zielonopaszczy?
Gaiaphage syknął znowu. Zęby wysunęły się lekko do przodu.
Ethan zerknął do wnętrza buzi potwora i cofnął się szybko.
Jej, chociaż nie masz lodu w zatokach.
Lacie zmarszczyła czoło, czochrając się po włosach.
- Ethan, skoro ty to naprawdę ty, to czemu inni nigdy dotąd do nikogo nie przemówili?
Może ma to związek z tym, że jestem lekko zmutowany, a?
Uzdrowicielkoo...
Macki Gaiaphage powoli zatopiły się w ciele Lacie. Ta krzyknęła w spazmie bólu.
Zielonopaszczy ryknął triumfalnie.
No popatrz. Więc tak też potrafi.
Uzdrowicielko... czekam... na ciebie...
Wyjął macki i odleciał na północ, kłapiąc paszczą na lewo i prawo.
Więc, droga Uzdrowicielko, jak mówiłem, jestem martwy. Być może nie jest to najlepsze stanowisko, jednak życie w Międzystronie nie jest tak złe, jak się wydaje.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 13:01, 28 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Czw 13:16, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 11, (11 lipca), późny wieczór.

Uzdrowicielko... czekam... na ciebie...
Kayla stanęła nad Lacie i spoglądała na nią przerażonymi oczami.
No tak. Przed chwilą gadałam do siebie. I do Ethana, którego tu nie ma.
"Więc, droga Uzdrowicielko, jak mówiłem, jestem martwy. Być może nie jest to najlepsze stanowisko, jednak życie w Międzystronie nie jest tak złe, jak się wydaje." - powiedział Ethan, a Lacie zacisnęła zęby. To wszystko wydawało jej się takie irracjonalne. Dwa głosy w jej głowie mówiące na przemian.
- Lacie? - Kayla otworzyła szeroko oczy. - Czy mam biec po pomoc?
- Nie, nie. Idź do domu. - mruknęła Lacie, przyciskając dłonie do głowy.
Kayla rzuciła jej ostatnie zaniepokojone spojrzenie i ruszyła w stronę budynku, a Lacie podeszła na czworakach do ściany domu. Oparła się, zamykając oczy.
- Ethan, o czym ty mówisz? Nie możesz być martwy. Dlaczego Kage miałby cię zabić tak bez powodu?
"Mnie się pytasz? Zostałem zamknięty w piwnicy, a niedługo potem straciłem głowę."
- Nic nie rozumiem. - warknęła Lacie. - Czym jest Międzystrona?
Uzdro...
- ZAMKNIJ MORDĘ, O ILE JĄ MASZ, CZY NIE WIDZISZ ŻE ROZMAWIAM TERAZ Z ETHANEM? - wrzasnęła Uzdrowicielka.
"Trochę trudno to wytłumaczyć komuś z krwią... No cóż, kiedy umrzesz, to tu trafiasz. Jesteś duchem, latasz sobie po całym terytorium pod barierą... Nasze dusze nie mogą przez nią przejść, dlatego zostają tutaj. Świat widzimy lekko zaparowany, a jeśli ktoś miał szczęście za życia być mutantem, to zapewne potrafi mówić do żywych. " - odpowiedział po chwili Ethan
- A niebo? Czy... Po prostu jesteś zawieszony między dwoma światami? - zapytała cicho Lacie, jednak nie usłyszała odpowiedzi. - Ej, Ethan, nie znikaj jescze!
"Wciąż tu jestem."
- To chore. - stwierdziła Lacie i wybuchnęła histerycznym śmiechem. - Ej, Ethan, a... Czy są tam gdzieś Lean i Rose?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em dnia Czw 13:20, 28 Cze 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 14:32, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

- ...Lean i Rose?
Nie mam zielonego pojęcia. Jest tu kilkadziesiąt świadomości, czy jak kto woli, dusz, a żaden z nas nie ma twarzy.
- Jak to?
Na przykład ja lewituję sobie jako miluśka, okrągła kula, zawieszona metr nad ziemią i osiągająca dwadzieścia kilometrów na godzinę. Nieźle, nie?
- Eee...
No cóż, więc naprawdę po prostu siedziałem sobie na krześle i myślałem, a chwilę potem także myślałem, ale... no... stałem obok swojego ciała i moja własna głowa toczyła się po podłodze. Szał.
- Czyli nikogo nie rozpoznajesz?
Jeśli ktoś by mi się przedstawił, pewnie bym go zapamiętał, bo każdy z nas ma inną formę. Widziałem tutaj już sześcian, gwóźdź, rozjechanego jeża i fresbee.
- Więc...
Wyobrażasz to sobie? Fresbee rozmawiające sobie z rozjechanym jeżem.
- Ale dlaczego rozmawiasz ze mną?
Cóż, każdy chce być na bieżąco. Reszta jednak tylko ogląda, a jak słyszysz ja mogę wchodzić w interakcje. Nieźle. Tylko nikomu ani mru mru. Jak będę miał chwilkę, postraszę Grantville.
Powrót do góry
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Czw 14:48, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 11, (11 lipca), późny wieczór.

Lacie uśmiechnęła się lekko.
- Nikomu nie powiem, spokojnie. - odpowiedziała. - Poza tym jak by to brzmiało?
"Rozmawiam z umarłymi. O, i słyszę głosy!" - zawołał Ethan w jej głowie.
- No właśnie. Na dodatek to cholerstwo co się do mnie przyczepiło. Gaiaphage, kurna jakieś. Ale wiesz co jest najgorsze? Jayden mówił że nie tylko ja mam z tym problem, bo Robb także to gówno słyszy. Nie rozumiem.... - westchnęła ciężko, otwierając oczy. Wzdrygnęła się, usłyszawszy odległe szczekanie psa, dochodzące ze strony tamtych trzech domów stojących koło siebie przy sadach. - Więc to nie jest moja wyobraźnia. Muszę też poważnie zastanowić się czy ty też nie jesteś jakimś dziwnym rodzajem iluzji.
Ethan prychnął, a Lacie uśmiechnęła się sama do siebie.
- Chociaż... Czuję się zaszczycona. Jest jak na filmach, rozmawiam sobie z umarłym!
"Taaa, z ETAP-u wyszedłby całkiem dobry horror." - odparł ironicznie Ethan.
- Ej, mogę coś dla ciebie zrobić? Pomścić czy coś? - zapytała Lacie, uśmiechając się złośliwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 14:59, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

Eee... no, mścij mnie, jeśli chcesz, jednak biorąc pod uwagę układ sił Kage kontra ty, nie masz zbyt wielkich szans. Zresztą, wątpię żeby zranił Uzdrowicielkę.
- Ale...
Zielona macka znowu wychynęła z ziemi. Ethan czym prędzej opuścił swoją kulę i przygwoździł mackę do ziemi.
Więc, jaki macie plan?

*jako, że nie wiem jaki macie plan, zastąpię pięć minut kilkoma gwiazdkami.**
****
***
*wystarczy?*

- Więc mogę coś dla ciebie zrobić?
Phih, kiedy żyłem, nie byłaś taka uprzejma. Cóż, możesz podrapać mnie po plecach. Och, racja, nie mam pleców. Przecież nie żyję.
- Nie musisz być niemiły.
Przecież nieuprzejmość jest jedną z głównych cech duchów w horrorach, nie zauważyłaś?
- Nie jesteś duchem.
Bo nie brzęczę łańcuchami. Racja, o tym nie pomyślałem.
- Ej...
Dobra, więc powiedz mi, czy coś działo się w Michealtown przez całe kilka godzin mojej nieobecności. Nawiasem mówiąc, ciekawe, co opadło szybciej na dno oceanu - moje ciało czy moja głowa?
Powrót do góry
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Czw 15:13, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Michaeltown] Dzień 12, noc.

Nerine złapała się za głowę powoli siadając na łóżku. Ból w głowie na nowo powracał. Przyzwyczaiła się do napadów bólowych. Skrzywiła się lekko po czym wstała z łóżka spoglądając kątem oka na śpiącego chłopaka. Wymknęła się z pomieszczenia jak kot i pognała do łazienki. Zaczęła pomału przetrząsać małą apteczkę w poszukiwaniu przeciwbólowych. Dziewczyna szybko wyjmowała kolejne pudełka leków przyglądając się nazwom w ciemnościach. Znalazła wiele paracetamoli. Przeklęła w duchu.
"Potrzebuję opioidów!"
Pomału zjechała na podłogę podtrzymując głowę ręką, jakby myślała, że zaraz jej odpadnie. Przed oczami znowu pojawiła jej się wizja zakrwawionej głowy. Momentalnie zasłoniła usta dłonią powstrzymując reakcję wymiotną. Trzy minuty później wstała z ziemi i jeszcze raz zajrzała do apteczki wymacując kolejne leki. Przyglądała się kolejnym opakowaniom po czym trafiła na Sevredol. Nie był to jej Kapanol, ale lek miał morfinę co jej wystarczało. Uśmiechnęła się i wyciągnęła tabletkę po czym popiła ją kranówą. Zaczęła przyglądać się ulotce po czym zaświeciła małą latarką na nią i zaczęła czytać. Jej uwagę przyciągnęło zdanie 'morfina pobudza chemoreceptory pola najdalszego, dlatego też w początkowym etapie jej stosowania pojawiają się wymioty, następnie jednak hamuje ośrodek wymiotny, działając przeciwwymiotnie.'
Nerine przechyliła głowę czytając dalej o dawkowaniu.
"Raz na cztery godziny, ta? Powinno mi starczyć"
Dziewczyna posiedziała w łazience dobre dziesięć minut po czym poczuła, że ma nudności. Kilka minut później ruszyła do kuchni. Usiadła pomału na krześle, które wymacała w ciemności. Stare tabletki z morfiną zostawiła w obozie w swoich ubraniach. Uśmiechnęła się lekko przeszukując szafki. Udało jej się znaleźć krakersy i jogurt. Po posiłku postawiła krzesło przy oknie i zaczęła przyglądać się miastu pochłoniętemu przez ciemności.
"Te miasto jest okropne. Smętna atmosfera, masa trupów i ciemności. Milusio"
Biała opaska ześlizgnęła się z twarzy. Jednooka zaczęła macać dłonią po parapecie w poszukiwaniu opaski. Udało jej się wymacać trzy przedmioty - opaskę, kwadratowe pudełko i zapalniczkę. Dziewczyna nerwowo założyła opaskę i zaczęła przyglądać się pudełku. Udało jej się odsunąć górną część przedmiotu po czym zaczęła dotykać zawartość paczki. Wymacała owalne długie przedmioty. Szybko odgadła co to.
"Co? Papierosy? Co to robi w mieszkaniu Neah'a? WTF?"
Nerine pomału wyciągnęła jednego papierosa i zaczęła wyglądać przez okno.
"Jak tak naprawdę się znamy? Ja mu nic nie mówię, a on... Nie, to pewnie Effy lub Deb, lub kogoś kto tu mieszkał wcześniej"
- Tak, tak, wmawiaj sobie co chcesz. - rzuciła pod nosem. - Kit z tym wszystkim, i tak wszyscy umrzemy.
Brunetka sięgnęła po zapalniczkę po czym zapaliła papierosa i otworzyła okno.
- Widzisz? Stara Nerine nigdy by nie paliła, piła lub ćpała. Ha, no właśnie, stara Nerine. Jestem żywym dowodem jak bardzo można się zmienić w dwanaście dni.
Przez długą chwilę wpatrywała się w ciemność popalając papierosa i rozmyślając nad wszystkim co się wydarzyło.
- Jaki jest sens istnienia? I tak pewnie trafię do piekła. Gdzie w tym sens? - szepnęła w pustkę.
Gdy skończyła palić, przygasiła peta o parapet i zerwała się z krzesła.
"Koniec smęcenia. Pora się rozerwać, skoro już nie zasnę. Ciekawe w jakim stopniu mam sprawne zmysły..."
Zielonooka wyszła z mieszkania cicho zamykając drzwi. Pamiętała o zakazie wychodzenia w nocy. Uśmiechnęła się lekko.
"Nazwijmy to sprawdzaniem umiejętności"
Dziewczyna ruszyła w stronę starego getta zapalając małą lampkę. Gdy zaczęli do niej strzelać, robiła różnorakie uniki używając mocy. Czasami nawet przyśpieszała czas czekając na nowe pociski. Nerine podczas unikania złotawych pocisków pierwszy raz od czasu wojny poczuła, że żyje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Czw 15:36, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 11, (11 lipca), późny wieczór.

- A skąd ja mam wiedzieć? - prychnęła Lacie. - Nie było mnie przy twoim "pogrzebie". Idioci, gdyby zostawili twoje ciało, to...
"Ożywiłabyś mnie, pewnie, phi."
- Nigdy nie próbowałam ożywiać trupów. - odparła spokojnie Uzdrowicielka. - Ale nikt nie powiedział że jest to niemożliwe.
"Bo nikt nie jest na tyle głupi?"
- Szukaj logiki w ETAP-ie. - mruknęła Lacie i zastanowiła się. - Masz rację, pomszczenie cię będzie trochę trudne. Ale jeśli zainwestowałabym w chloroform...
"Phi, naprawdę myślisz, że by ci się udało?"
Lacie wzruszyła ramionami.
- Pięć dni temu z pewnością bym tak nie myślała. Poza tym chyba nie mam ochoty zabijać Kage, bez urazy dla ciebie.
"Nie czuję się urażony. Nikt nie ma ochoty zabijać." - powiedział Ethan.
Powiedz to Deborah.
Nagle Lacie skrzywiła się.
"Nie podoba ci się myśl, że będę widział co robisz, no nie?" - zapytał złośliwie.
- Komu by się podobało. - prychnęła i zadrżała z zimna. - A teraz wybacz, ale wracam do reszty. Czas się dowiedzieć czy coś wymyślili.
Wstała i ruszyła w stronę domu.
- Ej, jeszcze jedno. Czy mógłbyś przekazać coś Danowi? - zapytała nagle, przystając.
"Co?"
- "Pozdrowienia od Lacie". - odpowiedziała. - Tylko tyle. - dodała, wchodząc do domu.
Kayla stała na przedpokoju, najwyraźniej nie odważywszy się wejść jeszcze do 'tłumu' zgromadzonego w pokoju.
- Wiesz, że nie oddam ci książek? - zapytała jeszcze niedosłyszalnie.
"Jakby to było największym problemem." - odpowiedział Ethan.
Prawie że wyobraziła sobie jak przewraca oczami. Choć, teoretycznie oczu nie miał...
- Wszystko już w porządku? - zapytała Kayla Uzdrowicielkę.
- Tak. Po prostu...
"Po prostu rozmawiałam z głosem w swojej głowie..."
- Po prostu byłam nieco zmęczona i musiałam się... Uleczyć. - odparła, ignorując Ethana.
"Phi."
Lacie stanęła obok Kayli.
- To co, Kay? Zdradzisz mi jaką masz moc?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em dnia Czw 15:39, 28 Cze 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 15:58, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

Niezły Hades - mruknęła do siebie świadomość Ethana, wlatując do Michealtown w poszukiwania Dana.
Jak na zawołanie zza rogu wychynęła się dusza, która zapragnęła mieć kształt trójgłowego psa. Niestety, twórca nie był chyba zbyt dobrym artystą, gdyż wynik jego prac był bardziej podobny do buldoga z dwoma ogonami niż Cerbera.
McSyer rozejrzał się dookoła. Co kilka minut czas przystawał, a Ethan i inne jestestwa szybował przez znieruchomiały świat.
Ach, Nerine i te jej eksperymenty z czasem.
Świadomość chłopaka przeleciała przez parę ulic i znalazła dziewczynę, oglądającą zastygły nabój. Podleciał do niej i zbliżył się do jej ucha.
Łuuauauauau!!
Nerine wzdrygnęła się, rozglądając dookoła.
Ethan roześmiał się i odleciał w boczną uliczkę, zaglądając w każdy kąt, w poszukiwaniu Dana Hempla.
Po kilkunastu minutach przycupnął nad chodnikiem, lekko zrezygnowany. Nawet nie wiedział, gdzie jest elektrokinetyk. Jeśli zaś nie wiedział, miał dużo kilometrów do przeszukania, a tego akurat nie miał ochoty robić. Kiedyś będzie musiał wyjść.
Na razie świadomość poprawiła swoją kulę, nadając jej bardziej okrągły kształt, po czym poleciała w stronę parku.
Tam właśnie było największe skupisko dusz. Dwójka chłopaków, mimo nocy, wyszła na zewnątrz, chcąc ukraść coś do jedzenia. Zostali jednak przyłapani przez patrol, który zaczął ich bić łomami i strzelać do nich z pistoletów. Kilkanaście świadomości okrążało scenę ze wszystkich stron, przyglądając się bacznie i pokazując sobie mackami żywych.
Ethan rozejrzał się dookoła i prychnął. Tutaj także nie było Hempla.
Brawo. Zostało mi jeszcze ponad 3/4 Nowego Świata do przeszukania, a ja nadal nie żyję.
Powrót do góry
Cukierkowa
Delaney Fairfield, I kreska



Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 15:59, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] 11 lipca, Dzień 11, późny wieczór - Kayla
Lacie nagle weszła do domu.
- Wszystko już w porządku? - zapytała Kayla.
- Tak. Po prostu... Po prostu byłam nieco zmęczona i musiałam się... Uleczyć. - powiedziała Lacie, choć Kayla sądziła, że jednak chyba coś jest nie tak.
- To co, Kay? Zdradzisz mi jaką masz moc? - zapytała Uzdrowicielka.
"Jakbym ja wiedziała co to jest."
-Ja... Sama nie wiem. - zaczęła powoli. - Tak jakby... Wiem co czuje inna osoba.
Lacie chyba czekała co powie dalej.
- Jak się naprawdę skoncentruję to wiem, chociaż częściowo co odczuwa ktoś inny. Radość, strach, smutek. Po prostu nagle wyczuwam czyjeś emocje. Cokolwiek to jest. To nawet nie jest przydatne.
Spojrzała na Uzdrowicielkę, czekając co odpowie.
W końcu nieczęsto spotyka się tak cichą, małomówną osobę, chorą na cukrzycę, która nagle odkrywa, że ma moc i zaczyna mówić jakieś 70% więcej niż zwykle. Zapewne była zaskoczona.
"Kiedy ja ostatnio tyle mówiłam?"
Kayla uśmiechnęła się sama do siebie.
A uśmiechała się niezwykle rzadko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:16, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 12 (12 lipca), noc

Wszyscy spali, prócz Ethana, którego wciąż nie było i Lacie, która rozmawiała w domu z Kay.
I prócz Nei, która siedziała z nogami na stole, wpatrując się uporczywie w zegar.
Dochodziła pierwsza w nocy. "Na akcie urodzenia była 1:15".
Vane ścisnęła swoją muffinkę, do której były krzywo wbite dwie świeczki, tworzące cyfrę 15 i wyszła na taras. Usadowiła się na balustradzie, przeszukując kieszenie, szukając schowanej wcześniej zapalniczki.
- Lacie... - jej kuzynka wciąż nie położyła się spać po rozmowie z Kaylą.
"Pięć minut". Zapaliła świeczki na muffince. - Potrzymaj.
Lacie zaklęła.
- Faktycznie, zapomniałam. Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki - mruknęła. - Pozwól, że zdmuchnę świeczki, wciąż wierzę, że kiedyś życzenie się spełni.
Wzięła głęboki wdech i dmuchnęła, jednocześnie myśląc: "Nie chcę znikać, nie mogę zostawić tu Emily".
W tym momencie czas się zatrzymał.

[PUFF] --------

"Nie zatrzymał. On tylko się spowolnił", przemknęło przez myśl Nei. Lacie wciąż trzymała ją za rękę, muffinka spoczywała na stole, a Nea siedziała na balustradzie.
Z tą różnicą, że stała przed nią Pauline Vane.
- Mamo?
Kobieta uśmiechnęła się, zakładając za ucho wymykający się czarny kosmyk włosów. Vane'owie mieli jedną charakterystyczną wspólną cechę - włosy - ciemobrązowe jak Emily czy Lean, które z czasem ciemniały, jak Nei. Lacie była podobna do matki, więc gdyby nie to samo nazwisko, nikt nigdy nie skojarzyłby Nei o kruczoczarnych włosach i białowłosej Lacie.
- Chodź. Już czas - uśmiechnęła się łagodnie, wyciągając rękę.
- A Emily?
- Jest ze mną.
- Nie żyje!?
- Nie. Jest bezpieczna - Nea rozejrzała się bezradnie, nie wiedząc, czy wierzyć swojemu rozsądkowi, czy mamie. Ale była tutaj - ta sama co zawsze, miła i uśmiechnięta, choćby nie wiem co.
- Lean... - w oczach Nei zaszkliły się łzy. - Przepraszam, zawiodłam cię.
- To nie była twoja wina. A teraz chodź ze mną - w głosie Pauline zawibrowało żądanie.
- Nie mogę ich zostawić - zaprotestowała słabo Nea. "Ona tutaj jest... Dla mnie. 15 urodziny to nie pułapka. To zbawienie", pomyślała i chwyciła rękę mamy.
W ostatniej chwili do głowy niespodziewanie przyszedł jej jeszcze jeden szczegół wyglądu Vane'ów, gdzie Lacie była wyjątkiem, a mianowicie ciemne oczy. "Moja mama nigdy nie miała zielonych oczu", pomyślała z niepokojem, odwracając się i patrząc na groteskowo spowolnioną kuzynkę trzymającą ją za drugą rękę.
Sekundę później Lacie trzymała już tylko powietrze.

***

Nea wrzasnęła, próbując wyswobodzić się z uścisku okropnej poczwary, w którą zmieniła się matka. "To nie jest ona. To tylko kolejne, pieprzone oszustwo, iluzja!"
Bezradnie szarpnęła ręką, czując, że coraz bardziej oddalają się od domu i zatapiają w bliżej niezidentyfikowaną nicość. "Nie, nie, nie. Oni nie mają Emily. Ona mnie potrzebuje".
Krzyknęła jeszcze raz, czując przenikający ją chłód. Chłód, który kojarzył się jej tylko z jedną osobą...
"Ethan?".
"Wracaj", usłyszała głos, który, mogłaby przysiąc, należał do kriokinektyka.
"Wariuję", pomyślała, kiedy okropny chłód przeszył ją po raz drugi, a dziewczyna poczuła coś w rodzaju popchnięcia.
Kolejny głos w jej głowie warknął wściekle, a Nea ze zduszonym okrzykiem otworzyła oczy na tarasie w domu za miastem.
Jeszcze się spotkamy, Neo Vane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Czw 16:44, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 11 (11 lipca), późny wieczór.

Lacie przez chwilę przyglądała się uśmiechającej do siebie Kayli.
- Nieprzydatne? - prychnęła. - Ależ skąd! Każda moc jest przydatna.
- Naprawdę?
Uzdrowicielka skinęła głową.
- Pewnie. A gdybyś się skoncentrowała...
- Mam spróbować?
- Jeślibyś mogła. - Lacie posłała jej krzepiący uśmiech, a Kay skinęła głową.
- Teraz jesteś podekscytowana. - odpowiedziała po chwili Kayla i zmarszczyła brwi. - Ale też trochę smutna. - dodała i posłała jej pytające spojrzenie.
- Dokładnie... - mruknęła Lacie. - Idź spać, Kay, z pewnością jesteś zmęczona.

[Dom za miastem] Dzień 12 (12 lipca), noc.

Lacie rozejrzała się bezradnie dookoła, po czym wybuchnęła płaczem.
- Nea, nie zostawiaj mnie tu! - wrzasnęła ze wściekłością i wbiła wzrok w podłogę tarasu.
Ukryła twarz w dłoniach, nie mogąc się powstrzymać. Miała nadzieję, że Nea nie zniknie, tak jak brat Clarissy.
Opuściła ręce i zaczęła ocierać łzy.
W tej chwili Nea po prostu pojawiła się obok niej. Lacie krzyknęła głośno i rzuciła się na kuzynkę.
- Neaaaa. - zaszlochała jej prosto w ucho.
- Dusisz.
Lacie puściła ją i przez dwie minuty próbowała się uspokoić.
- Gdzieś ty była?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:05, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] Dzień 12 (12 lipca), przed świtem (xD)

- Gdzieś ty była?
- Nie wiem - przyznała Nea, masując skronie. - Ethan umarł, ale żyje. To jest jakieś wariatkowo. Widziałam matkę, ona miała zielone oczy, ale wszyscy mamy czarne, no, prócz ciebie i Rose, a potem ona się zmieniła w potwora, widziałam ją, to była ona, ona tu była, wiesz? - gorączkowała się Nea, chodząc w kółko po tarasie. - Ona tu była, o tutaj. Stała tutaj, a ty też tu byłaś, ale zwolniona i wtedy...
- Nea...
- Wtedy ona powiedziała, że Emily z nią jest i że Lean to nie moja wina, bo...
- Nea!
- Wtedy powiedziałam, że z nią pójdę, chwyciłam ją za rękę.
- NEA!!!
- Co?

*dwadzieścia minut później*

Opowiedziawszy Lacie o wszystkim, obie zadecydowały, że opowiedzą innym o nocnej eskapadzie Nei rano. Białowłosa położyła się spać, zmęczona, ale Nea nie spała.
Od czasu uwięzienia w getcie spała coraz mniej, poświęcając cały czas głównie na rozmyślaniu o bitwie, zawsze z zaciśniętymi zębami, zadając sobie te same pytania.
"Czy miałam prawo pozbawić ich życia? Ich rodzina ma prawo tak samo winić mnie, jak ja Deborah, Dana i resztę z Grantville".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Delaney Fairfield, I kreska



Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 21:06, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Dom za miastem] 12 lipca, Dzień 12, wczesny ranek

Alyssa obudziła się dość wcześnie, choć i tak część osób już była na nogach.
"Właściwie co się wczoraj działo?"
Powoli wszystko sobie przypominała.
"Uciekliśmy. Przybyliśmy tutaj, potem rozkuli nam bloki i omawialiśmy taktykę. A potem Kayla mówiła coś... Zaraz! O mocy."
Rozejrzała się po pokoju i dostrzegła śpiącą, opartą o ścianę Kaylę.
Powoli ruszyła do wyjścia z salonu uważając by nie obudzić nikogo z jeszcze śpiących.
Podeszła do kranu i ochlapała twarz wodą.
Przetarła oczy i wróciła do salonu.
Usiadła na chwilę, ale już kilka minut później wstała i poszła do kuchni.
Zaczęła przeglądać wszystkie szafki.
Jedzenie było, ale jednak niezbyt duża ilość.
"Nie wiem, czy starczy tego dla czternastu, czy piętnastu osób."
Gdy wróciła do salonu Kayla wstawała właśnie z podłogi. Alyssa podbiegła cicho do przyjaciółki.
- Ej, co jest? Coś się stało? - zapytała spokojnie.
- Tak. Jestem mutantem. - odpowiedziała smutno czerwonowłosa.
- Przykro mi.
- Wcale nie.
- Ech, wiem... - powiedziała dziewczyna. - Tyle, że... Skąd ty to wiedziałaś?
- Ja bym czuła jakbyś ty czuła, że mi współczujesz, ale nie czujesz tego, że mi współczujesz, co znaczy, że nie jest ci przykro. Jesteś smutna, ale nie jest ci przykro. - zaczęła zawile mówić Kayla.
"Jeszcze nigdy nie była tak gadatliwa!"
- Czyli to twoja moc, tak? Odczuwanie emocji innych?
Czerwonowłosa pokiwała głową.
- Będzie dobrze.
Kayla spojrzała na nią ze zrezygnowaniem.
- Przecież wiesz, że nie będzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Czw 22:01, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Przy barierze] Dzień 12, brzask.

Nerine usiadła przy barierze przyglądając się jej mlecznej powłoce. Dopiero po raz drugi od powstania Nowego Świata pomarzyła by ją zniszczyć. Spojrzała swoim jednym okiem na barierę uśmiechając się morderczo. W nocy postanowiła zdenerwować strażników. Raz pocisk otarł się o jej rękę zostawiając po cobie małą ranę. Niestety strażnicy zbyt szybko odpuścili z strzelania do niej, co ją zasmuciło.
"Co za głupcy!"
- Wszyscy jesteście głupi! - odpowiedziała sobie.
Wyciągnęła swoją delikatną rękę i dotknęła palcem wskazującym barierę. Poczuła lekkie mrowienie. Zabrała palec śmiejąc się histerycznie.
- Tylko na tyle cię stać?! Jesteś słabym przeciwnikiem!
Devein odsunęła się od bariery i zaczęła iść do tyłu. Stanęła i spojrzała na barierę po czym się rozpędziła. Jej obie dłonie dotknęły bariery. Dziewczyna zasyczała i odskoczyła od bariery w niecałą sekundę. W jej oku pojawiła się łza bólu.
- Nie, nie, to nie boli. Ja cię zniszczę, ha! - krzyknęła śmiejąc się cicho.
Ręce już ją nie bolały. Pomachała nimi chwilę po czym ponownie dotknęła bariery po czym odskakiwała.
- Ja się kiedyś przyzwyczaję do bólu i zobaczymy czy będziesz dalej taka niezniszczalna!
Dziewczyna kilka razy powtórzyła czynność za każdym razem krzycząc i płacząc z bólu.
- Zniszczenie... Nie dam się! - wrzasnęła.
"Ogień potrafi zniszczyć diament, który jest najtwardszym kamieniem na ziemi, więc ogień powinien załatwić sprawę"
Sięgnęła do swojej torby i wyciągnęła z niej zapalniczkę. Przycisnęła zapalniczkę do bariery by ogień był skierowany prosto na nią. Nacisnęła pręcik, a ogień zaczął uciekać idąc w górę bariery jak dym. Nerine przeklęła po czym zabrała zapalniczkę.
- Czyli inaczej się bawimy.
Wyciągnęła z kabury jeden pistolet i przycisnęła lufę do bariery.
- Żegnaj. - rzuciła naciskając spust.
To, co stało się z pociskiem, przeraziło ją. Wyglądał bardziej jak kapsel od tymbarka. Zmiażdżony. Załkała.
"Nigdy to nie odejdzie. Już nigdy... Nie! Ja cię zniszczę!"
Jasne. Nie możesz
- Bo co? - uśmiechnęła się spoglądając na pistolet.
"Co jeśli..."
Przyłożyła pistolet do skroni śmiejąc się.
- Pogadajmy nim oszaleję. - rzuciła.
"Chcę spokoju. Zostaw mnie"
Nie. Chodź
- Jesteś tępy. Kupię ci słownik, bo twoje słownictwo jest wyraźnie upośledzone.
Chodź. Do. Mnie
- Dobra, czyli brak układu. Naciskamy spust.
Nie. Chodź do mnie. Nerine
"Dobra"
Poczuła w głowie wielki ból. Całkowicie inni niż wcześniejsze.
- Żegnaj N... - zaczęła nie mogąc skończyć.
Puść
Dziewczyna nadal trzymała broń w ręce. Ból rozsadzał jej głowę, a ręka jej się niemiłosiernie trzęsła.
Puść, Nerine
Broń wypadła jej z ręki, a zmysły zaczęły wariować. Czuła, że jej wola słabnie.
Chodź do jaskini. Chodź do Gaiaphage
"Gaiaphage? Czym jest Gaiapahge?"
Ja, Gaiaphage
"Słyszałam, że Ciemność"
Gaiaphage
"Nadal jesteś tępy"
Kłujący ból zaczął pomału przemijać. Uśmiechnęła się lekko odwracając się od bariery.
- Zero powodzenia, tylko straciłam czas na walkę z tą barierą.
Nerine zabrała swój pistolet i powędrowała w stronę domu.

[Dom Neah'a] Dzień 11, świt.

Brunetka powoli weszła do mieszkania zamykając cichutko drzwi. Weszła na palcach po schodach i skierowała się w stronę wspólnego pokoju. Cicho się do niego wśliznęła i otworzyła szafę w poszukiwaniu ubrań. Nie była przyzwyczajona do chodzenia całą dobę w jednym ubraniu. Wyciągnęła pierwszą lepszą bluzę i spodnie po czym wcisnęła się w nie. Zdjęła kabury i zostawiła je na krześle. Kilka minut później wśliznęła się pod kołdrę ponownie zadając sobie masę pytań bez odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Helen! dnia Czw 22:17, 28 Cze 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Czw 23:01, 28 Cze 2012    Temat postu:

[Regnards] Dzień 12, świt - Katherine Abyss

Katherine obudziła się przed wschodem słońca czując że musi iść za potrzebą. Wyczołgała się z namiotu, starając się nie obudzić Amai i pobiegła na bosaka w stronę pobliskiego strumyka.
Szlag! Mogłam ubrać buty.
Westchnęła ciężko i pochyliła się nad strumykiem na którego dnie spoczywały setki, jeśli nie tysiące, gładkich owalnych kamyków. Nabrała wody w dłonie i przyłożyła je do ust pijąc łapczywie.
Ktoś tu jest.
Obróciła się błyskawicznie i wymierzyła osobnikowi kopnięcie w bok. Tamten chwycił jej nogę i zablokował. Odpowiedziała natychmiast kierując grzbiet dłoni w krtań tamtego. Odbił jej dłoń przez co zaczęła tracić równowagę. Widząc zbliżającą się ku niej dłoń, bez zastanowienia ugryzła ją.
- Au! - usłyszała znajomy głos. Wpadając z tamtym do wody uświadomiła sibie do kogo należy ten głos.
- Kage.

[Regnards] Dzień 12, świt

- Nie, Króliczek Wielkanocny - wycedził masując wierzch dłoni. Posłał Kat wściekłe spojrzenie. - Żeby mnie tak na dzień dobry gryźć. Skaranie...
- Nie przeżywaj tak tego - odparła machnąwszy mu przed nosem dłonią. - Lepiej powiedz co cię tu sprowadza.
Mówić jej, czy czekać aż jej moc sama się ujawni.
Pokręcił chwilę głową udając, że się nad czymś zastanawia. Uśmiechnął się wrednie spoglądając na przyjaciółkę z kpiną.
- Nie mam zamiaru ci mówić dlaczego przyjechałem. Amai śpi?
- Tak, ale... - urwała, widząc że chłopak już stracił nią wszelkie zainteresowanie.
Ciekawiej będzie zobaczyć jej reakcję na to*


___________________________
* Jakby ktoś nie wiedział, Kage widzi także rodzaj mocy odmierzanej osoby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin