Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział XI
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:18, 01 Lip 2012    Temat postu: Rozdział XI

Szykuje się przeskok! Przypominam, po tym rozdziale, następuje 3 miesięczny przeskok. W związku z tym przypominam, żeby przed końcem tego rozdziału, wysłać do mnie krótkie opracowania tego, co Twoja postać robiła w ciągu 3 miesięcy.
Proszę też powoli porządkować swoje sprawy, żeby nie zostawiać pojedynczych wątków niedomkniętych Wink

Rozdział XI otwarty!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 16:20, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

Ethan latał po mieście, zaglądając do każdego domu i szumiąc czasami strażnikom w uszy.
Szybował tak już od kilkudziesięciu minut i ciągle nie mógł znaleźć nawet śladu po siostrze Nei. W końcu zawędrował do najmniej uczęszczanej części miasta. Przycupnął na krawężniku, a raczej przylewitował, i zaczął machać dookoła siebie macką. Koło niego nie było nawet innych dusz - widocznie wszystkie miały inne rozrywki.
W końcu wstał i znowu zaczął zaglądać do wszystkich mieszkań. Za którymś razem usłyszał wrzask małej dziewczynki. Od razu skierował się do piwnicy. Nie mylił się.
Była tam Deborah, czterech strażników, stół i leżąca na nim mała dziewczynka, ściśle związana. Ręce i nogi miała wyciągnięte. Strażnicy kręcili jakimiś dziwacznymi korbami, a kończyny dziecka rozciągane były coraz bardziej i bardziej.
Ethan wykrzywił mackę, zniesmaczony. Był bliski wykręcenia esencji - duchowego odruchu wymiotnego, polegające na odwróceniu się powierzchni duszy, co nie było zbyt przyjemnym widokiem. Jestestwo zaś czuło się, jakby ktoś ściskał i wykręcał tysiące razy.
McSyer ledwo opanował wykręcenie esencji.
Deborah pochyliła się nad stołem.
- Masz dość, droga Emily?
Jestestwo prychnęło. Zwracanie się do ofiar po imieniu kiedyś zgubi tę pirokinetyczkę, mruknęło do siebie, po czym podpłynęło do jej ucha, przybierając formalny i oficjalny ton.
Niesamowity stół tortur, Deborah Hinner. Naprawdę zacny. Fascynujący.
Deb wzdrygnęła się i rozejrzała.
McSyer przeszybował przez jej głowę, co spowodowało chwilowe przymrożenie jej czaszki. Ta syknęła i przyłożyła ręce do głowy.
Następnie Ethan przeleciał przez wszystkich czterech strażników. Wszyscy syknęli i oderwali ręce od mechanizmów.
Jestestwo rozejrzało się dookoła, po czym na kurzu, zalegającym podłogę, napisało:
Odejdźcie, śmiertelnicy. Jęki tego dziecka nie pomagają mi we śnie, a chyba nie chcecie mnie obudzić?
Dwóch strażników od razu wyleciało z krzykiem, a pozostała dwójka została, stając po bokach Deborah. Kiedy jednak dziewczyna wyprostowała się i otrząsnęła, Ethan wylatywał już z miasta, lecąc do elektrowni.

*trochę później*

Zbliżył się do Nei.
Trochę ją torturują na Westman Avenue. Deborah i czterech strażników. No, teraz zapewne dwóch.
Nea zakryła usta ręką.
- Ale... jak oni mogą...
Normalnie. Masz szczęście, że nie mają koni, i muszą wyrywać jej kończyny maszynowo. Ale mają trochę chałupniczy sprzęt.
Vane wstała, powodując, że krzesło, na którym siedziała, upadło na ziemię.
Powrót do góry
Mashu95
Matthias Moore, III kreski



Dołączył: 28 Cze 2012
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa/Koszalin

PostWysłany: Nie 16:25, 01 Lip 2012    Temat postu:

Laboratorium. Poranek 13 lipca 2012r.

Zostaw ją. Nie pozwalam. Zostaw.
"Znów ten głupi głos, mógłby mi dać spokój, nawet ignorowanie go nie działa" pomyślał chłopak,
próbując na powrót skoncentrować się na dokumentach, które czytał.
Gaiaphane nie pozwala. Zostaw!.
- Kto to Gaiaphage?- zapytał.
Ja. Gaiaphage.
- uUu, więc teraz się przedstawiamy? Posłuchaj no...-chłopak zaczerpnął powietrza.
- JESTEM ACCELERATOR, I MAM GŁĘBOKO W DUPIE,
CZY PODOBA CI SIĘ TO CO ROBIĘ, CZY TEŻ NIE!!

Po tym głos się już nie odezwał, a Accelerator powrócił do wertowania segregatora w poszukiwaniu informacji.


"Obiekt 20001 - Last Order"

numer testu: 10032
Data: 23.05.2012
Obietky Badawcze: "Last Order" - "Modificator", "MeltDowner"*,
kod "Capacity Down" beta #35000

Pod wpływem działania "Last Order", zdolności, do tej pory posiadajace Level 3,
"MeltDowner" zostały sklasyfikowane przez czytniki jako Level 4.

W momencie, w którym "Modificator" zaprzestał działania, moc "Meltdowner" została zredukowana do Levelu 3.

Test "CP" beta #35000:

Antykod zaaplikowany samej "Meltdowner" całkowicie zablokował jej moc.

W trakcie oddziaływania "Modificator", "Meltdowner" stała się odporana na antykod "Capacity Down".

"Modificator" to Komenda Nadrzędna, żadna wersja kodu "CP" nie jest w stanie go anulować.



"Jej moc to zwiększanie mocy innych? Ciekawe." pomyślał Accelerator.
Przeszukał jeszcze kilka innych stron, aż w końcu znalazł to czego szukał:

Schemat i instrukcję działania tego w czym się znajdowała Last Order.
- Teraz czas się dowiedzieć, czy to bezpieczne ją obudzić- powiedział i powrócił do lektury.

_____________________________________________________

*Meltdowner - Genshi Kuzushi (Meruto Daunā) dosłowne tłumaczenie z japońskiego na angielski to "Atomic Destruction" (Atomowa Destrukcja?).

Moc ta pierwotnie należała do Mugino Shizuri (z mangi "To Aru Kagaku no Railgun") czwartej najpotężniejszej psychiczki i jednaj z antagonistów serii,
polega na manipulowaniu elektronami w dziwny sposób (nie dokońca to złapałem).
W mandze (tytuł wyżej) i grze "To Aru Majutsu no Index" jest to przedstawione jako promień biało-niebieskiego światła niszczący wszystko na swojej drodze.
Po więcej informacji odsyłam do wikii "To Aru Majutsu no Index": [link widoczny dla zalogowanych]

Można też sobie tam poszukać mocy :p




Usunęłam połowę tych kresek, bo rozciągały forum. ;P
M.


Dzięki Very Happy pisałem w notatniku, i jakoś tak dziwnie mi to rozłożył, próbowałem coś z tym zrobić, ale nie wiedziałem co to powoduje


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mashu95 dnia Nie 18:07, 01 Lip 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:08, 01 Lip 2012    Temat postu:

[XXX] Dzień 12/13 (12/13 lipca), noc - Matson

***

Białowłosy chłopak o niepokojącym spojrzeniu czerwonych tęczówek, pochylał się nad jakąś śpiącą dziewczynką, jednocześnie wertując segregator i mrucząc coś do siebie.
Byt Matson uśmiechnął się do siebie. Dziewczyna zdążyła załapać, że ludzie czują jej obecność, ale nie potrafią zbadać żadnym zmysłem. Tym bardziej zrobić jej krzywdy - ani moc, ani kule, ani żaden żywioł nie mógł jej skrzywdzić. Za to jej ciało, śpiące spokojnie w elektrowni - tak.
- Gaiaphage? - zaryzykował chłopak. Matson zmarszczyła brwi. "No nie, i on słyszy głosy?"
- Nie, tępaku. Idunn Matson - zaśmiała się, wiedząc, że i tak jej nie usłyszy.

***

Po raz drugi tej nocy obudziła się z krzykiem, zaledwie po 5 minutach spacerku po tajemniczym laboratorium.
Świtało, a wszyscy byli już na nogach. Matson rozejrzała się zdezorientowana po ogromnym pomieszeniu. "Sterownia, fakt, tutaj zasnęłam".
- Musimy się pospieszyć, do cholery! - Nea uderzyła ręką w stół. Stojący na nim kubek podskoczył i zawisnął groteskowo w powietrzu.
- Sorry - mruknęła, pstryknięciem sprowadzając go na dół.
- Co się stało?
- Torturują nasze rodzeństwo.
- Skąd wiesz? - zmarszczyła brwi Matson.
- Wiem - mruknęła. Punkówa wzruszyła ramionami.
- W każdym razie, mam tego dosyć. Kiedy robimy im wjazd na chatę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:12, 01 Lip 2012    Temat postu:

[MT, piwnice] 12/13, wczesna noc
Puls Deborah niesamowicie przyspieszył. Naprawdę świrowała, dziwny głos znów się pojawił. Westchnęła. Radość płynąca z torturowania dziewczynki całkowicie zniknęła.
- Przestać - warknęła.
Popatrzyła na twarz Emily, mokrą od łez. Uśmiechnęła się szeroko, wyciągając z plecaka sporych rozmiarów butelkę. Odkręciła ją i wylała trochę na pokierszowane nogi dziecka.
Uśmiech nie spełzł jej z twarzy, kiedy Vane znów zaniosła się krzykiem, a kwas powoli wypalał jej dziury w nogach.

[Przedmieścia MT] 12, późny wieczór - Sarabella
Sara uśmiechnęła się do bliźniaczki.
- Tiaa - pomachała dziewczynie prawie butelką wódki przed nosem. - Co masz na myśli, mówiąc "mutantów", Paige? Chcesz powiedzieć, że... - pisnęła podekscytowana.
- Alexandro - poprawiła. - Tak, nasi hałaśliwi sąsiedzi to zbiegi z getta...
- I NIC MI NIE POWIEDZIAŁYŚCIE?! - wrzasnęła. - Dostałybyśmy od Hinner mnóstwo żarcia, gdybyśmy ich wydały!
- Teraz to i tak bez znaczenia, zmyli się.
- A tak z innej beczki, mój interes nadal się kręci, i to jak! Szkoda tylko tych leków w szpitalu, mam małe zapasy w domu, ciężko będzie... Potrzebujecie czegoś? Mam jeszcze trochę trawki.
- Spike chyba robił u ciebie zakupy, bo mamy tego jeszcze mnóstwo. - odezwała się Paige.
- Wiecie... Trochę szkoda, żeby taka szansa z mupami przeszła nam koło nosa... Dawno sobie poszli? Widziałyście w którą stronę? Może jeszcze zdążymy ich wytropić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Nie 19:04, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Elektrownia] Dzień 13, (13 lipca), świt.

- Teraz. - oznajmiła głośno Lacie.
- Teraz, natychmiast? - zapytała cicho Gwendolyn, a Nea spojrzała na nią ponuro.
- Tak. - burknęła Lacie, ściskając mocno rękę Robba, który nie chciał się od niej odczepić. Z przerażeniem zauważyła że zamiast bać się Nei, po tym co mu niechcący zrobiła, on jest nią coraz bardziej zafascynowany.
Wpatrywał się radośnie w kubek który przed chwilą uniosła do góry.
- Nie możemy czekać. Zarówno ze względu na dzieci, a także ludzi z Michaeltown.
- Co z nimi? - Jayden podszedł do niej, podając jej pistolet.
- Zamierzają się zbuntować. Bez nas Debrah zmiecie ich z powierzchni ETAP-u. - odparła Lacie. - Kurna, skończmy to bym mogła się podołować w spokoju.
"Gaiaphaaage!" - krzyknął nagle syczący głos w jej głowie. Lacie wrzasnęła głośno, opadając na ziemię i przyjmując pozycję obronną.
"Czekhaaaam... Ja, Gaiaphageee..." - dodał głos, a Lacie zerwała się, otrzepując sukienkę.
- Ethan, to nie jest śmieszne. - warknęła cicho, tak by nikt jej nie usłyszał.
Usłyszała w głowie jego głośny śmiech i przewróciła oczami.
- Spieprzaj. - mruknęła jeszcze i zwróciła się do zebranych. - A więc macie jakiś plan?
Odczekała chwilę, wpatrując się w podłogę, po czym klasnęła w dłonie.
- Nie? - wyciągnęła ze stanika krótkofalówkę. - Za pomocą tego kontaktujemy się z Percym, który w jakiś sposób, nie pytajcie mnie jaki, bo nie wiem, da znak ludziom z Michaeltown, wtedy wchodzimy my i...
- I? - zapytała niecierpliwie Matson.
Lacie wzruszyła ramionami.
- Robimy chaos? Mamy jeszcze jakiś wybór?
- Zbierajcie się. - rozkazała Nea, ruszając w stronę wyjścia. Uzdrowicielka podążyła za nią czym prędzej.
- Gdybyś miała okazję zabić Deborah, to nie rób tego. - poprosiła, ciagnąc za sobą Robba. - Musi poznać Mzuriego. Koniecznie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em dnia Nie 19:06, 01 Lip 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
A.
Louis Black, II kreski



Dołączył: 30 Kwi 2012
Posty: 573
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:28, 01 Lip 2012    Temat postu:

[Przedmieścia MT]Dzień 12, późny wieczór – Alexandra
- Sarabello, czy ty uważasz nas za idiotki?! Wiesz, pomachałyśmy im jeszcze chusteczką na podżeganie. A wszystko było robione ze łzami w oczach- powiedziała sarkastycznie.
„Nawet jeśli byśmy wiedziały to i tak nie podzieliłybyśmy się informacjami.
Dorośnij, jesteś egoistką.”

- Dobra, spokojnie – uspokoiła dziewczynę. – To co robimy?
– Ty nie straciłaś przytomności przez bandę debili. Idź do domu.
Siostry wróciły do domu prze rumowisko, jednak Paige miała dziwne przeczucie, ze Sara, jednak i tak zrobi coś po swojemu wiec została w ogródku.

[Przedmieścia MT]Dzień 12, późny wieczór – Paige

Dziewczynka już prawie zasypiała przy płocie, kiedy zobaczyła jak ich sąsiadka wymyka się z domu.
„Ty! Wiedziałam, ze jesteś egoistką.
Ale. Zdradziłaś nas!
NAS!

Szybko wbiegła do domu.
– Ta idiotka idzie do miasta. Ona się do cholery skrada! – nie czekając na reakcję wybiegła na ulicę. – SARA! SARA CZEKAJ! NIE IDŹ DO MIASTA! ZAPRASZAMY! – Sarabella zaskoczona krzykiem Paige odwróciła się na pięcie i niesłyszalnie zaklęła pod nosem.
„Nie każdy jest taki głupi.”

[Przedmieścia MT]Dzień 12, późny wieczór – Alexandra

Jej siostra wraz z przyjaciółką weszły do domu.
– Wiesz, ze za błędy trzeba płacić?
- Co? – zapytała niepewnie.
– Szłaś do miasta. Chciałaś donieść. Rozegramy do inaczej.
Po czym zniknęła na górę i wróciła z paczuszką marihuany.
- Ja tego nie sprzedałam. Jest inna niż moja – powiedział gdy spojrzała na pakunek. Był nawet w innym opowiadaniu.
„Bo nasz brat nie jest taki głupi. Lubi mieszać i zmieniać.”
Po kilku chwilach miała już zrobionego tzw. Skręciła i odpaliła ho zapalniczką leżącą na stoliku.
- Myślałem, ze nie palisz – powiedziała sąsiadka
– Good girls go bad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mashu95
Matthias Moore, III kreski



Dołączył: 28 Cze 2012
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa/Koszalin

PostWysłany: Pon 11:21, 02 Lip 2012    Temat postu:

Laboratorium. Późne popołudnie 13 lipca 2012r.

-Jeszcze to... i gotowe.- zamruczał pod nosem Accelerator, naciskając kolejne guziki na konsoli kontrolującej kapsułę/inkubator.- Teraz powinna się obudzić.
Po kilku sekundach maszyna zasyczała, a wieko które oddzielało dziewczynkę od reszty świata się uniosło.
- Ej ty! Wstawaj.- powiedział chłopak szturchając osóbkę w ramię. Brak reakcji. - No wstawaj mówię!
Dziewczynka poruszyła się, przekręciła na drugi bok i dalej spała.
-... -,-'..., skoro chcesz spać, to spij- poddał się Accelerator. "Chyba też się zdrzemnę, nie spałem całą noc"

Wieczór, to samo miejsce, ten sam dzień.

- "Hmmm... Twarz śpiącego człowieka naprawdę pokazuje jego prawdziwy charakter" powiedziała Misaka próbując naśladować angielski akcent.- Accelerator usłyszał głos małej dziewczynki, która stała pochylając się nad nim. Chłopak wreszcie przyjrzał się jej dokładnie.Niewysoka, wyglądała na jakieś 7, góra 8 lat, miała brązowe oczy, i tego samego koloru włosy, usmiechała się przyjaźnie.
- O, więc już nie śpisz.- stwierdził, wstając z krzesła, na którym spał.
- "Dzień dobry!... Choć jest to raczej pora by mówić 'dobry wieczór'" zauważa Misaka, próbując nie sugerować ci, ze jesteś leniwy.- powiedziała dziewczynka.
- Czekaj... Misaka?- zdziwił się Accelerator.
- "Tak mam na imię" mówi Misaka, dumnie wypinając pierś.
"Ona pamieta swoje imię?!" zadał sobie pytanie Accelerator.
- "Misaka jest głodna" mówi Misaka, "Gdybyś coś dla mnie ugotował, poziom szczęścia Misaki podniósłby się o 30"
- Wyglądam na kogoś kto umie gotować?- zapytał chłopak retorycznie.
-"Pod wpływem zdziwienia, Misaka wyobraziła sobie przyjaznego rodzinie Acceleratora, ubranego w fartuszek" fantazjuje Misaka...
- Czekaj... Skąd wiesz kim jestem? - "Czy ona celowo chce mnie wkurzyć?" myślał, pytając dziewczynkę.
- "Pani Yoshikawa mi o tobie opowiadała" mówi Misaka, dziwiąc się, że ty nic o niej nie wiesz.
"Yoshikawa... znowu ona, w co ona pogrywa?" pomyślał Accelerator, a na głos powiedział: - Chodź, zobaczymy co da się zrobić, w sprawie twojego pustego żołądka.
Dziewczynka złapała go za nogi, mówiąc - "Yaaaay" cieszy się Misaka, mocno tuląc nowego przyjaciela.
"Chyba zaczynam żałować, że ją obudziłem" stwierdził w myslach Accelerator, próbując oderwać od siebie dziecko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mashu95 dnia Pon 11:36, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sprężynka
Mistle Page



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 533
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:50, 02 Lip 2012    Temat postu:

[W drodze] Dzień 13 (13 lipca), przed południem

- Jaki jest plan? - zapytał Freddie, truchtając by dotrzymać kroku Nei. Ta skręcała co jakiś czas, a chłopak ze zdziwieniem stwierdził, że musiała zorientować się w rozkładzie pomieszczeń. Weszła do czegoś, co wyglądało na szatnię.
- Nie mamy planu - odpowiedziała z mrocznym uśmiechem. Fred zamrugał, kiedy rozpięła koszulę i ściągnęła spodnie.
- Eee, bo ten...
- Uspokój się - opowiedziała chłodno. - Nie mam czasu, a muszę uzgodnić parę spraw.
Bowen odwrócił wzrok, a Nea cisnęła sporo za małe ubrania, które znaleźli w domu za miastem i przebrała się w bardziej pasujące, należące najwyraźniej do jakiejś kobiety pracującej w elektrowni.
- Ile mamy broni? - zapytała, przebierając się w czarne bojówki, jakąś jasną koszulkę i sznurując wysokie, ciężkie buty wojskowe i jednocześnie słuchając relacji Freda.
Wrócili do sterowni, gdzie podzielili między siebie broń. Lacie kończyła rozmawiać przez krótkofalówkę.
- Matson, Freddie, jesteście genialni - ucieszyła się białowłosa.
- Hm?
- Kiedy Grantville przejęło władzę i skonfiskowało broń, im udało się przechwycić część. Przydzielili ich do kopania grobów. Wykopali jeden dodatkowy i ukryli tam resztę - Nea pokiwała głową z uznaniem, była pod wrażeniem. "No tak, Grantville raczej nie wpadłoby na to, żeby rozkopywać groby. Ostatecznie 219 zmasakrowanych zwłok to niemało".
- Wow! Co tam było?
- Ze 30 sztuk broni palnej, pistoletów i karabinów, sporo amunicji, kilkanaście grantów, działko artyleryjskie Percivala, powinien jeszcze być ten twój chloroform, kastety, noże... W sumie mniej więcej 1/4 naszego poprzedniego wyposażenia.
- Teraz jeszcze mamy waszą 'rebeliancką' broń - pokiwała głową Nea. Opuścili pospiesznie elektrownię, kalkulując między sobą, ile broni przypadnie na głowę. Broń rebeliantów już rozdzielili, w mieście Percival, Toby, Isa, Monty i Sonic, którzy zorganizowali ruch oporu, prawdopodobnie już dyskretnie rozdzielili broń.
Nea nie mogła przestać myśleć o Emily i narzucała ostre tempo marszu. Jednocześnie wszyscy sprzeczali się, co zrobić z Julie i Robbem, którzy, bądź co bądź, wciąż byli dziećmi.
W końcu wypracowali kompromis - Julie i Robb uparli się, że nie chcą przesiedzieć w jakiejś piwnicy, dlatego Clarissa i Warp mieli nie spuszczać ich z oka podczas bitwy. Z pewnością długą dyskusję przyspieszyła wizja, którą zesłała na nich Julie - wszyscy bez protestów na wszystko się zgodzili, błagając, by przestała.

W końcu dotarli na drogę prowadzącą bezpośrednio do Michaeltown. Ukryci w gęstych zaroślach, odpoczęli po męczącym marszu. Nea piła napój energetyczny, zwinięty z elektrowni, Clarissa coś rysowała, najprawdopodobniej próbując przewidzieć co się stanie, Matson usiłowała zasnąć, żeby oddzielić się od ciała i zobaczyć jak mają się sprawy w Michaeltown.
- Musimy jeszcze kiedyś wrócić do elektrowni.
- Po co? - zmarszczyła brwi Lacie, polerując kawałkiem bluzki nóż myśliwski.
- Coś czuję, że to miejsce jest ważne. Nie wiem czemu... Ta elektrownia wywiera nieprzyjemne wrażenie. Jest tak wielka, że mogłoby tam siedzieć jeszcze ze sto osób, a my nawet byśmy się nie zorientowali - wzdrygnęła się.
Tak się składało, że w elektrowni w tamtym czasie przebywała jeszcze jedna osoba - mały chłopak, który oderwawszy się na chwilę od swojej konsoli, patrzył w stronę Michaeltown, uśmiechając się delikatnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Poison
Lily Wilkes, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 648
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:46, 02 Lip 2012    Temat postu:

[Przedmieścia] 12, wieczór - Sarabella
Sarabella spojrzała na marihuanę, którą paliła Alexandra. Na bank nie ona ją sprzedała. Wydawało jej się, że zna wszystkich dealerów z Michaeltown (kto nie znałby własnej konkurencji?). Przypomniała sobie w myślach towary wszystkich i stwierdziła, że Spike kupił ją od Jeffa.
Zaśmiała się głośno.
- Spike uwielbiał próbować nowych rzeczy. Ma tego dużo? To straszne zdzierstwo. Jest tego mało, a sporo trzeba za to zapłacić. Jeff mieszał to z czymś, ale nie pamiętam z czym... W każdym razie efekt był krótki, a chciało się wracać po więcej. Gość zarabiał na tym fortunę.
- Mówisz tak, jakbyś ty nie zarabiała fortuny - prychnęła Paige.
- Co nie zmienia faktu, że jestem uczciwa, a moje ceny są przystępne
- uśmiechnęła się szeroko. Alexandra podsunęła jej skręta, ale Sara odsunęła go szybko. - Nie palę.
- Jak możesz nie palić?! - zdziwiła się Alexandra.
- Nie jestem taka głupia.

*kilka minut później*
- Chyba się z wami nie dogadam - mruknęła. - Wyjadę do miasta rano, jak się zdecydujecie, przyjdźcie. Jak nie będzie was do 8, wyjeżdżam bez was.

[MT] 13, południe
- Deb, właśnie zastrzeliliśmy pięć osób - odezwała się krótkofalówka. Dziewczyna rozpoznała głos Barbie. W oddali usłyszała śmiech Chantala. Chłopak przejął urządzonko. - Właściwie to sześć.
Deborah spojrzała obojętnie na krótkofalówkę. Była przyzwyczajona do takich wiadomości.
- Co zrobili?
- Przemycali broń - rzucił Chantal. - Buntownicy. Prawdopodobnie jest ich więcej, właśnie ich tropimy.
- Świetnie.
Drzwi do mieszkania Deborah stanęły otworem, a pojawiła się w nich jakaś ruda dziewczyna. Hinner machnęła ręką, a korytarz i kuchnia oddzieliły się od siebie ścianą ognia.
Dziewczyna krzyknęła.
- Czego chcesz?
- J-ja nazywam się Sarabella i chciałabym eee... zgłosić coś na temat uciekinierów...
Deborah pstryknęła palcami, ściana zniknęła, a Sara przeszła do kuchni i usiadła na krześle obok.
- Co będę z tego miała?
Deborah prychnęła, ale wyciągnęła kartkę papieru, na której nabazgrała, by wydać niejakiej Sarabelli dwukrotność normalnej racji. Ruda uśmiechnęła się.
- Byli na przedmieściach jeszcze wczoraj, bardzo długo było słychać krzyki. Wynieśli się, ale chyba poszli w stronę elektrowni...
- Już wiemy skąd ta broń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Michael West, III kreski



Dołączył: 28 Kwi 2012
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nowhere

PostWysłany: Pon 17:50, 02 Lip 2012    Temat postu:

[Regnards] Dzień 14, popołudnie

Kage i Zil szli wzdłuż strumyka kierując się w stronę Angel Fal
- Na pewno widziałeś to niedaleko wodospadu? - zapytał już po raz któryś Japończyk. Zil parsknął głośno i zatrzymał się obracając się na pięcie.
- Ty chyba jesteś głuchy! Po raz setny ci mówię że tam stoi taki opuszczony budynek. Nie wiem dlaczego ale jest dziwnie pomalowany.
Za to ja wiem.
- Stai po drugiej strony góry Lucyfera. No wiesz... - urwał, szukając odpowiedniego słowa.
Tej najbliżej wodospadu.
Wtem Kage usłyszał za sobą czyjś krzyk. Niewiele myśląc obrócił się i wyjął z pochwy katanę.
Ujrzawszy przed sobą wystraszoną dziewczynkę zatrzymał ostrze i powoli opuścił je ku ziemi.
Zmierzył wzrokiem dziewczynkę, uświadamiając sobie że ta ma dopiero 9 lat.
-Przepraszam- odezwała się cicho. - Widzieliście może Ethana?
Co?
Spojrzał na nią z niepokojem, przygryzając przy tym wargę. Wiedział, że stoi przed nim mutant, ale nie o to mu chodziło. Nigdy nie posiadał dobrego podejścia do dzieci.
- Nie chcesz wiedzieć, yyy... - urwał wystawiając palec w jej stronę. Widząc jej zdziwioną minę strzelił palcami kilka razy.
Bez efektu.
Westchnął i posłał jej przeciągłe spojrzenie.
- Nie przyda mi się to, ale jak się nazywasz?
Tamta uniosła się lekko na palcach i zadarła głowę do góry
- Concha. Comce.. - chciała kontynuować, ale Usagi nachylił się nad nią zasłaniając jej usta.
- Tyle mi wystarczy. Głowa mi pęka od nadmiaru informacji - drugą dłonią rozmasował obolałą skroń. - Może to dlatego zabiłem Ethana. A może po to aby nie wyciągnęli z niego gdzie się ukrywają mutanty z Getta.
Puścił ją spoglądając w jej szeroko otwarte oczy. Zrobiło mu się jej trochę szkoda, no ale... Zrobił co zrobił i nie zamierzał nikogo za to przepraszać.
- Zil, prowadź dalej.
Ruszyli dalej wzdłuż strumienia zostawiając za sobą 9-latkę. Wtem Usagi usłyszał za sobą krzyk dziewczynki
- Hej! Nie możesz tak mnie zostawić!
Odwrócił się gwałtownie spoglądając ze zdziwieniem na Conche, która biegła w jego stronę. Zakrył twarz dłonią uśmiechając się
To beznadziejne.
- Nawet się nie przedstawiłeś - wysapała spoglądając na niego oskarżycielsko. Chłopak parsknął pod nosem spoglądając w dal.
- Jestem Kage. Tyle powinno ci wystarczyć - przeszył ją spojrzeniem swoich czarnych jak noc oczu. - Jeśli chcesz za mną iść zapamiętaj jedno: nie jestem kimś komu można ufać.
Odwrócił się na pięcie i ruszyli w stronę wodospadu. Kage uśmiechnął się słysząć za sobą kroki małej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Śro 11:42, 04 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em
Flossy Whitemore,
III kreski




Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 1422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina Jednorożców

PostWysłany: Pon 17:55, 02 Lip 2012    Temat postu:

[W pobliżu Michaeltown] Dzień 13, (13 lipca), przed zachodem słońca.

Nagle usłyszeli głośny świst.
- To jest ten ich znak? - warknęła Lacie, z niedowierzaniem patrząc na różnokolorowe fajerwerki, które ktoś wystrzeliwał ze strony zatoki. Wzruszyła ramionami, a chwilę potem usłyszeli pierwsze strzały.
- Nieważne. - odparła Nea. - Wchodzimy. - zakomunikowała.

[MT] Dzień 13, (13 lipca), przed zachodem słońca. - Percival.

Percy spoglądał przez chwilę na fajerwerki, które znalazła Isa, uśmiechając się lekko. W następnej chwili z ocalałych domów na przedmieściach, do których przekradli się mieszkańcy Michaeltown wypadli rebelianci. Pozostali w tym czasie rozpoczęli atak w równoległej części miasta. Stracili wcześniej pięć osób, jednak Deborah nie wiedziała, że planowali bunt już podczas więzienia mutantów. Nieco osłabieni, ale z pomocą Nei, Sophie czy Alyssy powinni dać sobie radę.
Percival specjalnie na tą okazję nazwał całą akcję "pozbywanie się gówna".
Jego zadaniem było niedopuszczenie do powtórzenia się sytuacji z wojny.
- Gdzie są dzieci? - zapytał Sonica.
Niebieskowłosy objaśnił mu położenie budynku, po czym skrzywił się nieznacznie.
- Jest jeden problem. Oni zawalą ten dom w razie pojawienia się w Michaeltown mutantów.
- A więc musimy działać szybko. Gdzie jest Hinner?
- Nie mam pojęcia. Ale mamy ułatwione zadanie, bo wysłała dużo ludzi poza miasto. - zaśmiał się Sonic. - By szukali naszych mutantów.

[MT] Dzień 13, (13 lipca), przed zachodem słońca. - Lacie.

- Gdzie są trzymane dzieci? - warknęła Nea z wyciągniętą dłonią. Lacie trzymała ją za rękę, tak by nie traciła niepotrzebnej energii.
- Nie wiem! - wrzasnął jeden z patrolujących ulice strażników. Lacie westchnęła.
- Tracimy czas. Trzeba dorwać Deborah, Dana, itepe. - mruknęła i wyciągnęła krótkofalówkę. - Percy, odbiór.
- Wiem gdzie są dzieci. - powiedział szybko Percival. - Ale budynek jest pilnowany.
Lacie wysłuchała go spokojnie, podczas gdy Nea łaskawie upuściła gościa, robiąc mu lekką krzywdę.
- Dzieci. - przypomniała sobie i pobiegła najszybciej jak mogła.
W stronę zoo.

[MT] Dzień 13, (13 lipca), zachód słońca. - Percival.

Percy i jego "oddział" składający się z sześciu w miarę dobrze strzelających ludzi czym prędzej ruszył w stronę budynku, w którym trzymane było rodzeństwo wcześniejszych więźniów.
Widok jaki zastali przed, był najdziwniejszym jaki Percy zobaczył przez ostatnie trzynaście dni. Przed domem, o ile można było nazwać tą ruderę domem stała Uzdrowicielka z młodym, jasnym lwem na sznurze. Przed nią klęczeli strażnicy, a niedaleko leżało trzech z rozszarpanymi gardłami. Jeden z ludzi Percy'ego jęknął głośno, a sam Percival powstrzymał odruch wymiotny.
- Cieszę się że żyjesz, Lacie. Gdzie są pozostali?
Lacie pogłaskała po głowie lwa, przyglądając mu się podejrzliwie przez chwilę.
- Wykurzają Grantville. - oznajmiła. - Chodź, Mzuri.
Percy niepewnie podążył za nią i lwem, mijając klęczących strażników.
- Pilnujcie ich, bo niewiadomo co zrobią, gdy zniknę z Mzurim. Dostali jednak dość dobry przykład, nie uważasz?
Percy skinął głową, oddychając głęboko. Parę minut później odnaleźli dzieci. Emily, siostra Sophie rzuciła się na Uzdrowicielkę, wybuchając płaczem, a Lacie jęknęła, zobaczywszy stan ich wszystkich.

[MT] Dzień 13, (13 lipca), zachód słońca. - Lacie.

Lacie rzuciła się w stronę kuzynki, ignorując wrzaski "TO LEW!".
- Boże, co oni z tobą... - zobaczywszy jej nogi zrobiło jej się słabo. Emily rozpłakała się, a Lacie czym prędzej się nią zajęła, przeklinając pod nosem.
- Co z Neą?
- Wszystko z nią w porządku. - uspokoiła ją Lacie.
Emily odetchnęła z ulgą, a Lacie doprowadziła ją do porządku. Uzdrowiła także pozostałe, przerażone dzieci i poleciła Percivalowi je czym prędzej wyprowadzić.
Siedziała przez chwilę, uleczając samą siebie. Gdy zmęczenie zniknęło wstała i szarpnęła sznur. Mzuri ruszył za nią powoli.
W tej chwili cały budynek runął.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Em dnia Pon 18:15, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 18:25, 02 Lip 2012    Temat postu:

[Międzystrona] XyZ

Ethan latał jak szalony po całym Michealtown. W końcu niedługo miało zacząć się jego odbijanie, a on leżał pod wodą nieżywy.
Cóż, półżywy.
McSyer poleciał do parku. Życie tam toczyło się mniej więcej zwykłym rytmem. Kilkoro chłopaków kłóciło się o parę baterii, dwójka dziewczyn siedziała na drzewie, machając nogami.
Jakiś wysoki chudzielec pokazywał wszystkim zainteresowanym swoje świecące ręce. Jego uśmiech sugerował, że jest bardzo dumny ze swojej mocy.
Zbyt dumny.
Po niewielkiej liczbie minut mały oddziałek strażników zaczął maszerować koło fontanny. Mutant czym prędzej schował swoje dłonie, jednak zdążył dostać kulkę w bark. Wrzasnął głośno. Strażnicy robotę dokończyli łomami i kijami bejsbolowymi.
Ethan podleciał do nowego jestestwa.
Gdzie ja jestem?
Naprawdę, nie chce mi się ci tego tłumaczyć. Trzy, dwa, jeden...
Z ziemi wysunęła się macka i zwróciła do nowej duszy:
Boisz się śmierci?
Jestestwo Ethana prychnęło, i pacnęło Gaiaphage macką, kiedy Zielonopaszczy pokazał swój pełen zestaw kłów, kłów, kłów i... kłów. Właściwie, to miał same kły.
McSyer wypuścił z siebie obłok żółtej pary, odlatując powoli. Jakiś budynek niedaleko zawalił się z hukiem.
Dusza westchnęła i zaczęła latać dookoła przechodniów, wykrzykując im do ucha różne rzeczy.
Z chodnika wychynęła się zielona macka.
Znowu ty.
Zielonopaszczy pokazał się w całej okazałości.
Twój śluz całkiem ładnie lśni, jeśli zmruży się oczy. Albo całkiem je zamknie.
Potwór kłapnął paszczą. Kula cofnęła się do tyłu. Jej macka, do tej pory bojowo nastawiona, opadła nieco, drżąc.
Jesteś bezczelną duszą. Jem takie, by stać się silniejszym.
Ethan całkowicie usunął mackę. Kula zrobiła się bardziej okrągła i aerodynamiczna.
Mam nadzieję, że zjedzone dusze wydalasz w nienaruszonym stanie?
Zielonopaszczy podleciał bliżej Ethana. Kula cofnęła się, jednak dwie macki złapały ją i ścisnęły mocno.
Powrót do góry
Mashu95
Matthias Moore, III kreski



Dołączył: 28 Cze 2012
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa/Koszalin

PostWysłany: Pon 20:41, 02 Lip 2012    Temat postu:

Laboratorium. Wieczór 13 lipca 2012r.

*ding* Mikrofalówka zadzwoniła, oznajmiając że posiłek jest gotowy. Accelerator wyciągnął "danie" (coś a la lasagna) i skierował się do sali, w której znajdowała się Last Order. "Dlaczego ona pamięta swoje imię? Jest tu nawet dłużej niż ja... pierwszy dokument o niej jest z przed 6 lat... więc dlaczego?"
Postawił jedzenie przed dziewczynką, która usadowiła się przy stoliku, po czym usiadł naprzeciw niej. Last Order wpatrywała się w "lasagnę", jednak jej nie ruszyła.
- Co jest?- zapytał chłopak
- "Byłoby miło z twojej strony, gdybyś życzył mi 'smacznego'" mówi Misaka, uprzejmie sugerując, byś przestrzegał zasad savoire vivre'u.
- Nie wystarczy ci, że cię obudziłem, i dałem ci jeść?!- powiedział Accelerator, ale widząc smutną minę Last Order szybko dodał: -Smacznego.
- "Dziękuję" powiedziała Misaka, ciesząc się, ze swojego pierwszego wspólnego posiłku.
Chłopak zdziwił się, mimo, że dziewczynka była tak mała, była zmuszona do samotnego jedzenia, i być może spędzania czasu, gdy Yoshikawa uczyła go.
W czasie gdy Accelerator oddał się rozmyślaniom na ten temat, Misaka jadła powoli gorącą "lasagnę", wesoło majtając nogami na za wysokim krześle.
- "Czy to naturalny kolor włosów?" - zapytała nagle.
-E?- chłopak powrócił do rzeczywistości.
- "Pytałam czy to naturalny kolor włosów." mówi Misaka, bo bardzo ja to ciekawi.
Accelerator odchylił się i zaczął bujać na krześle.
- Sam nie jestem pewien. Ale chyba nie.- zaczął tłumaczyć. - To może mieć związek z moją mocą... znaczy zanim straciłem jej większość. Nie pamiętam tego za dobrze, ale jak byłem mały, moje włosy zaczęły jaśnieć, aż zrobiły się białe, podobnie z oczami, które sczerwieniały. Kiedyś podświadomie odbijałem całe szkodliwe promieniowanie słoneczne, a pigmenty w naszym organizmie mają za zadanie bronić nas przed nimi. Skoro nie działało na mnie promieniowanie UV, to moje ciało nie miało potrzeby produkowania melaniny.
- "Ooooh, więc jednak coś się za tym kryje" powiedziała Misaka, nie kryjąc swojego zadziwienia. - dziewczynka faktycznie zrobiła wielkie oczy i nawet przerwała jedzenie.
- Jedz szybciej, ty może jesteś wypoczęta po tym śnie, ale ja muszę jeszcze odpocząć. - zwrócił jej uwagę.
Gdy Last Order skończyła posiłek, Accelerator zaprowadził ją do swojego starego pokoju ("To ty wyłamałeś te drzwi?" pyta Misaka.), kazał jej położyć się na łóżku, a sam usiadł na podłodze i oparł się o ścianę.
- "Tylko nie próbuj mnie w nocy wykorzystać" mówi Misaka poważnym to...
- Śpij już!- nakazał jej chłopak.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mashu95 dnia Pon 20:43, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Helen!
Nolan Knight, III kreski



Dołączył: 27 Kwi 2012
Posty: 735
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chyba Świnoujście.

PostWysłany: Pon 21:13, 02 Lip 2012    Temat postu:

[Za Michaeltown] Dzień 13, przed zachodem słońca.

Nerine pomału uniosła swoje dłonie. Dosyć długą chwilę zajęło jej zorientowanie się gdzie jest i co się dzieje. Ledwo co zaczęło świtać, a już nastał zachód słońca.
"Dlaczego...?"
Jej dłonie zaczęły coraz mocniej naciskać na czaszkę.
Potrzebujesz mnie.
- Przestań!
Uniosła lekko głowę spoglądając na miasto. Miała wrażenie, że słyszy jakby ciche wybuchy.
"Atak?"
Wzruszyła ramionami po czym zaczęła skupiać się na swoich myślach.
"Teraz przydałaby się stara Nerine, a nie tępy opętaniec..."
Pomału zaczęła przyglądać się samej sobie. Była ubrana w zbyt dużą bluzę, spodnie, które ledwo się na niej trzymały i japonki. Do tego miała noże, scyzoryk, pistolety, krótkofalówkę, łuk, kołczan ze strzałami i plecak z resztą ekwipunku. Wyglądało na to, że gdzieś się wybierała.
"Czy ja nie miałam dziś wrócić do obozu?"
Sięgnęła po krótkofalówkę po czym zadzwoniła do Chantala. Chwilę oczekiwała po czym odebrał urządzenie.
- Chan, co się dzieje?
- Nerine?! Gdzie ty jesteś? Mupy z Michaeltown zaatakowali nas. Przychodź tu. Potrzebujemy cię.
Nie. - usłyszała mocne polecenie.
- Nie. - wyrzuciła przeciw swojej woli. - Zawsze potrzebujecie mnie gdy macie problemy. Jestem niezdolna do walki. Nic nie zrobię.
"Czemu ja to mówię?"
- Nerine! Nie podstawiaj nam nogi w takiej chwili!
- Chantal... - zaczęła.
Jej serce zaczęło głośniej bić, a mózg odbierał coraz silniejszy ucisk. Cała ostatnia doba była dla niej jak sen. Czemu tak mało pamiętała? Czemu?
"Gdzie jest reszta? Gdzie Dan, Neah, Echo i Deb? Gdzie poszła Effy?"
Złapała się za głowę czując głos Gaiaphage, który odbijał się w jej głowie jak Echo.
Zostaw.
Ręka Devein zaczęła drżeć, a głos Ciemności zdobywał kontrole. Jej palec pognał w stronę guzika na radiotelefonie. Zakończyła rozmowę.
Gaiaphage pragnie.
"Czego...?"
Nerine krzyknęła ściskając głowę i wychylając się do przodu. Jakieś sześć dni temu poczuła pustkę w samej sobie, jakby dusza z niej uszła zostawiając same puste ciało. Teraz poczuła jakby ból i głos potwora ją wypełniał. Jej ciało zaczęło ją pieklić.
- Morfiny... Dajcie mi morfiny! - krzyknęła.
Przez kolejne sekundy miała wrażenie, że jej świadomość zaczyna się zmieniać po czym straciła przytomność na kilka minut.

***

Dziewczyna pomału zwlokła się z ziemi. Kręciło jej się w głowie, a do tego ból w czaszce był niemiłosierny. Czuła, że Gaiaphage zaczyna się rządzić. Po prostu to czuła. Zaczęła kręcić się wokoło własnej osi rozmyślając o Michaeltown.
"Co się tam dzieje?! Jak mogłam ich tam zostawić? Wiadomo, że Echo nie da sobie rady beze mnie, a Deb... Miałam z nią odbyć poważną rozmowę do cholery!"
Spuściła głowę czując jakby poczucie winy.
"Chcę do Grantville. W obozie dadzą sobie radę. Grantville..."
Uniosła głowę słysząc szmery po czym zauważyła kilkoro uciekających nastolatków.
- Ej, zobacz, Nerine! - krzyknął pierwszy.
- Nerineee! - wydarł się drugi chłopak podchodząc z resztą do niej. - Zaatakowali Michaeltown!
- Wiem przecież!
- Oni sobie tam nie poradzą! Co teraz? Grantville jest zniszczone.
Uśmiechnęła się lekko czując przypływ adrenaliny.
- Nie jest całkiem zniszczone. - rzuciła.
Chłopacy przekręcili głowę i podeszli bliżej niej. Zdjęła z ramienia plecak po czym wyjęła mapę Nowego Świata.
- Jeżeli ruszymy prosto przed siebie to przejdziemy las Ross'a, potem przejdziemy obok elektrowni, przy rzece Harkness, aż za jezioro Empathy do wodospadu Angel Fall, to będziemy mieć krótką drogę. Potem wystarczy przejść przez góry Regnards o ile się nie mylę i iść prosto w stronę cmentarza przez ostatnie pasma górskie. Szybko wpadniemy do Grantville i ustalimy co dalej.
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania, Nerine poczuła wielką potrzebę zrobienia rekiniego uśmiechu.
- To dosyć długa droga. Nie możesz pójść do miasta i rozgromić ich swoją mocą? - zapytał najmłodszy dzieciak w wieku około ośmiu lat.
"Czy wszyscy wiedzą o tej mocy? Dajcie mi do cholery spokój!"
- Nie. Musimy ich zgubić. Jeżeli Michaeltown zacznie wygrywać, to reszta naszej ekipy wybiegnie za miasto i nas znajdą, a wtedy wyruszymy. - zakończyła po czym poprawiła fryzurę i wyciągnęła pistolety 'na wszelki wypadek'.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Helen! dnia Pon 21:14, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpggone.fora.pl Strona Główna ->
RPG / Archiwum
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin